Tragedia w Krakowie: Dostał szału, zadźgał matkę

2016-01-11 3:00

Krew miał na rękach, na twarzy, na ubraniu. Bryzgała z ran, które zadał nożem matce, prokurator Annie J. Dźgał ją w jakimś obłąkanym zapamiętaniu - 30 ciosów raz za razem. Potem Przemysław J. (26 l.) wybiegł z domu przy ul. Bociana, wskoczył do samochodu i ruszył w szaleńczy rajd po Krakowie. Spowodował dwa wypadki, zanim policjantom udało się go zatrzymać. Musieli użyć paralizatora, bo okrutny zabójca zachowywał się jak niespełna rozumu.

Do tej makabrycznej zbrodni doszło w sobotę około czwartej nad ranem, na spokojnym krakowskim osiedlu przy ul. Bociana. Przemysław J. mieszkał tam ze swoją matką. Ci, którzy go znają, nie mogą uwierzyć, że ten miły, kulturalny, bezkonfliktowy młody człowiek mógł zamienić się w okrutną bestię.

Na razie nie wiadomo, co dokładnie wydarzyło się w mieszkaniu na drugim piętrze.

- Byłam w półśnie, kiedy usłyszałam jakiś łomot - opowiada sąsiadka. - Później kilka razy ktoś krzyknął ratunku. Podeszłam do okna, zobaczyłam, jak z bramy wybiega jakiś mężczyzna, nie całkiem ubrany. Dopiero potem dowiedziałam się o tej strasznej zbrodni...

Przemysław J. najprawdopodobniej wrócił do domu nad ranem. Nie był trzeźwy. Później okaże się, że miał we krwi promil alkoholu. Czy był także pod wpływem narkotyków - jeszcze nie wiadomo. Pewne jest, że pomiędzy matką a synem doszło do kłótni i 26-latek chwycił za nóż. Musiał wpaść w szał, bo zadał matce 30 ciosów. Dźgał ją jak w amoku, a krew tryskała strumieniami.

Kiedy do mieszkania zapukał zaalarmowany przez lokatorów ochroniarz pilnujący osiedla, zakrwawiony Przemysław J. rzucił się na niego z nożem. Zaskoczony mężczyzna ledwie uszedł z życiem. Broniąc się, kopnął napastnika, uciekł do dyżurki i zadzwonił na policję. Ale zabójca zdążył już wybiec na ulicę, tam zagroził nożem przechodniom, dopadł do samochodu i ruszył z kopyta. W centrum Krakowa porzucił swoje volvo. Dlaczego - nie wiadomo. Dalej uciekał mercedesem sprinterem. Zdobył go, grożąc właścicielowi atrapą pistoletu.

Sprawdź: Morderstwo w Krakowie. "Ręka, która zadała te ciosy, musiała należeć do kogoś ogarniętego szałem"

- W trakcie szaleńczej jazdy uderzył w autobus komunikacji miejskiej, potem rozbił land rovera, a w końcu zaczął uciekać pieszo. Ścigający go policjanci wzywali go do odrzucenia broni, ale nie zrobił tego. Padły strzały ostrzegawcze, na które nie zareagował. Ostatecznie policjanci obezwładnili go, używając paralizatora - relacjonuje Mariusz Ciarka, rzecznik małopolskiej policji.

W niedzielę Przemysław J. usłyszał zarzuty w Prokuraturze Apelacyjnej w Krakowie. - Postawiliśmy mu zarzut zabójstwa ze szczególnym okrucieństwem. Kierujemy wniosek do sądu o tymczasowe aresztowanie na trzy miesiące. Grozi mu dożywocie - mówi prokurator Piotr Kosmaty. Jednym z obrońców Przemysława J. został znany adwokat Jan Olszewski. Stwierdził, że sprawa nie powinna być traktowana jak pospolite zabójstwo, tylko jak tragedia rodzinna.

ZOBACZ: Tragedia w Krakowie! Zastępca prokuratora okręgowego zginęła z rąk własnego syna! [ZDJĘCIA]

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki