Traktat pod znakiem zapytania

2008-07-01 14:45

Prezydent Lech Kaczyński nie chce podpisać Traktatu Lizbońskiego, bo uważa że po negatywnym referendum w Irlandii nie ma to sensu.

Zdaniem prezydenta, z Traktatem czy bez Unia Europejska "działała, działa i będzie dalej działać".

Na takie stanowisko prezydenta wpłynął wynik referendum w Irlandii. Irlandczycy niewielką różnicą głosów odrzucili Traktat. Od tego czasu toczą się dyskusje, jak przyjąć ten dokument, nie zważając na tę decyzję.

Takie spekulacje nie podobają się Lechowi Kaczyńskiemu. W wywiadzie dla "Dziennika" prezydent przyznał, że byłby w stanie podpisać Traktat, ale dopiero wówczas, gdy zmieni się stanowisko Irlandii. Ale musi to być decyzja suwerenna, a nie podjęta pod naciskiem innych członków UE. - Jeżeli zasada jednomyślności raz zostanie złamana, to już jej nie będzie nigdy" - mówi groźnie Lech Kaczyński i dodaje, że Polska jest "za słaba, by móc przyjąć tego rodzaju rozwiązania".

Eksperci są jednak krytyczni. - Polska powinna jak najszybciej ratyfikować Traktat, bo może mieć znaczący wpływ na bieg wydarzeń - uważa Paweł Świeboda, dyrektor Centrum Strategii Europejskiej Demos Europa.

Tymczasem nie tylko Irlandia i Polska są podzielone w sprawie Traktatu. Do grona sceptyków dołączył również jeden z najmocniejszych graczy w Unii, czyli Niemcy. Prezydent Horst Koehler zapowiedział, że wstrzyma się z podpisaniem Traktatu Lizbońskiego do czasu orzeczenia Trybunału Konstytucyjnego. Skargę wniósł jeden z deputowanych CSU oraz Lewica, choć obie izby niemieckiego parlamentu opowiedziały się już za jego ratyfikacją.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki