TROTYL na pokładzie TUPOLEWA: prokuratura ma dowód na WYBUCH w prezydenckim TU-154M

2012-11-05 10:23

Pojawiają się kolejne rewelacje na temat rzekomej obecności na wraku prezydenckiego tupolewa śladów materiałów wbyuchowych. Tym razem, "Gazeta Polska Codziennie" poinformowała, że dotarła do dokumentów, które dotyczą przebiegu wyjazdu polskich prokuratorów i biegłych do miejsca katastrofy. Ponoć osoby, które były powiązane z tym wyjazdem przyznały, że bezpośrednio po katastrofie poszukiwano śladów wybuchu w tupolewie.

Jak pisze gazeta, biegli, którzy na przełomie września i października 2010 roku byli w Smoleńsku, posługiwali się najwyższej klasy specjalistycznym sprzętem, m.in. przenośnymi detektorami IMS. Wyniki przeprowadzonych analiz były jednoznaczne: wykryto bardzo silne stężenie substancji wchodzących w skład trotylu, nitrogliceryny oraz innych materiałów wybuchowych.

"Gazeta Polska Codziennie" podaje również, że do badań zostały też pobrane próbki gleby z powierzchni oraz z głębokości do około 2 metrów.

Z dokumentów, na które powołuje się gazeta, oraz z relacji osób, które znają szczegóły pobytu w Smoleńsku polskich ekspertów, wynika, że podczas badań byli obecni przedstawiciele strony rosyjskiej. Wszystkie próbki były pobierane w dwóch kompletach – jeden dla strony polskiej, drugi dla strony rosyjskiej. - Próbki te znajdują się obecnie w Rosji. Są zaplombowane, a Rosjanie nie mają do nich dostępu. Prokuratura czeka na ich przekazanie - oświadczył Mateusz Martyniuk, rzecznik prasowy Prokuratury Generalnej.

Czytaj więcej: PiS ma dowód na trotyl?

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki