Donald Tusk kaja się przed kupcami za promowanie zakupów w Biedronce

2011-04-04 14:15

Nie chciałem promować żadnej sieci handlowej - oświadczył premier Donald Tusk (54 l.). Tłumaczy się w ten sposób kupcom, którzy zarzucili mu, że otwarcie reklamował Biedronkę. - Premier w pełni docenia znaczenie rodzimego, polskiego handlu, w tym sklepów osiedlowych - przekonuje w imieniu swego szefa rzecznik rządu Paweł Graś (47 l.).

O proteście handlowców, oburzonych słowami Donalda Tuska o tym, że on i jego bliscy robią zakupy w dyskoncie spożywczym Biedronka, pisaliśmy w sobotę. Kupcy zrzeszeni w Polskiej Izbie Handlowej ostro skrytykowali premiera. Według nich, żadna z polskich sieci handlowych nie mogła dotychczas liczyć na taką - ani inną - formę promocji i wsparcia ze strony polskich polityków.

- Takie zachowanie to odmiana reklamy zwana rekomendacją znanej osoby lub eksperta, zachęcająca do kupna danego produktu. Zgodnie z ocenami ekspertów może ona przełożyć się nawet o 5-procentowy wzrost sprzedaży dla firmy, która z niej korzysta, co oznacza w tym wypadku zwiększenie obrotów nawet o 1,5 mld zł rocznie - twierdził oburzony prezes Izby Waldemar Nowakowski.

Patrz też: Politycy NABIJAJĄ KABZĘ Biedronce! Handlowcy zawiadomią prokuraturę?

Po publikacji "Super Expressu" szef rządu postanowił udobruchać kupców.

- Zamiarem premiera nie było promowanie żadnej z sieci handlowych. Szef rządu skomentował jedynie słowa prezesa Jarosława Kaczyńskiego, że Biedronka jest sklepem dla najbiedniejszych i powiedział, że jego rodzina i znajomi robią zakupy w sklepach tej sieci. Premier w pełni docenia znaczenie rodzimego, polskiego handlu, w tym sklepów osiedlowych. Warto jednak pamiętać, że w sklepach sieciowych także znajduje zatrudnienie wielu polskich pracowników - powiedział "Super Expressowi" rzecznik rządu Paweł Graś

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki