Ruda Śląska: Górnik Roman Żurek ukrył się przed rodziną 765 metrów pod ziemią

2011-02-23 8:53

To historia nie z tej ziemi, a właściwie... spod ziemi, bo właśnie tam, na głębokości 765 metrów, w kopalni "Wujek" w Rudzie Śląskiej (woj. śląskie) przez 42 dni ukrywał się poszukiwany od dwóch miesięcy zaginiony Roman Żurek (47 l.). Górnik we wrześniu ubiegłego roku stracił pracę, a pod ziemią, jak sam mówi, schował się przed rodziną. Twierdzi, że przeżył dzięki jednej butelce wody. Odwodniony trafił do szpitala.

Gdy Romana Żurka (47 l.) z Chorzowa we wrześniu wyrzucono z pracy w kopalni "Wujek", załamał się. Prawie 20 lat harował na dole i teraz poczuł się nikomu niepotrzebny. W dodatku nie układało mu się z bliskimi. W końcu postanowił uciec od problemów. Ale dokąd? Wybór padł na miejsce, które kochał - kopalnię "Wujek".

Miał tylko butelkę wody

7 stycznia wziął ze sobą tylko 1,5-litrową butelkę wody mineralnej. Dobrze wiedział, jak sprytnie obejść zabezpieczenia i dostać się na dół. Nie miał nawet lampy górniczej. Dotarł do 765 metrów pod powierzchnią! Schował się w ciemnościach, sam z czarnymi myślami. Nie sposób w to uwierzyć, ale przeżył tak... 42 dni! Tymczasem rodzina na powierzchni zgłosiła zaginięcie pana Romana dopiero 2 lutego, czyli miesiąc po jego zniknięciu. - Wcześniej nie byli zaniepokojeni, uznali, że jest dorosły i może wyjechał - mówi mł. asp. Justyna Dziedzic z chorzowskiej policji.

Był poszukiwany

Chociaż górnika szukano wszędzie, to nikomu nie przyszło na myśl, by sprawdzić w kopalni. Pana Romana znalazł przypadkiem sztygar. Mężczyzna był półprzytomny.

Przeczytaj koniecznie: Skierniewice: 16 lat ukrywał się na strychu

Po chwili do kopalni zaczęły zjeżdżać karetki na sygnale... - Byłem tam 42 dni... ciężko żyć bez pracy, a i w rodzinie nie za ciekawie - wydusił z siebie mężczyzna, gdy pytaliśmy go, czemu zdecydował się na tak desperacki krok. Widać, że wciąż jest bardzo przygnębiony. Leży w chorzowskim szpitalu. Co na to wszystko władze kopalni? - Doświadczenie w pracy pozwoliło mu dostać się bez pozwolenia na dół, na pewno sprawdzimy teraz wszystkie nasze zabezpieczenia, a co do tego, czy ktoś mu pomagał, nie potwierdzamy ani nie zaprzeczamy - mówi Wojciech Jaros z Katowickiego Holdingu Węglowego. Zapewnia też, że kopalnia nie będzie ścigać górnika i nie spotka go żadna kara. Chociaż o przywróceniu do pracy nie ma niestety mowy.

Dr Beata Reszka, ordynator ze szpitala w Chorzowie

- Pogotowie przywiozło pacjenta w stanie odwodnienia organizmu. Jego stan zdrowia w chwili przyjęcia na oddział wewnętrzny mogę określić jako średni. Mężczyzna zostanie w naszym szpitalu z pewnością przez parę najbliższych dni, w trakcie których będzie przechodził liczne konsultacje medyczne, a także psychiatryczne. W tym momencie stan mężczyzny jest stabilny, życiu pacjenta nie zagraża żadne niebezpieczeństwo.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki