Umowa z Katarem to dobry kierunek

2009-06-29 6:00

Dziś PGNiG podpisuje kontrakt z Katarem na dostawy gazu do Polski

W sprawie dostaw gazu LNG prowadziliśmy rozmowy z partnerami z trzech krajów: Algierii, Jemenu i Kataru od początku 2006 r. Kiedy dwa lata temu zmienił się w Polsce rząd, negocjacje kontynuowano już tylko z najlepiej rokującym partnerem z Kataru.

Kontrakt został uzgodniony na dwadzieścia lat, na 1,5 miliarda metrów sześciennych rocznie, a dostawy rozpoczną się zapewne w 2014 r. Całe zapotrzebowanie naszego kraju na gaz ziemny to obecnie ok. 14 mld m sześc. rocznie, z czego ok. 4 mld m sześc. pochodzi z krajowego wydobycia. Pozostałe 10 mld m sześc. importujemy - ok. 0,8 mld z Niemiec, a resztę bezpośrednio ze Wschodu.

Cały czas aktualny jest również projekt Nabucco - gazociągu z Bliskiego Wschodu i regionu kaspijskiego - źródłem dostaw ma być Azerbejdżan i Iran, który jest szczególnie bogaty w złoża, niestety są one zaniedbane i pozbawione infrastruktury. Komisja Europejska od dawna uważała ten projekt za priorytetowy, zwłaszcza ostatnio, po drugim już odcięciu dostaw gazu z Rosji tej zimy. Ważnym odcinkiem gazociągu Nabucco jest odcinek turecki, chociaż Turcja stawia dość wysokie wymagania wobec tranzytu przez swoje terytorium. Sam projekt jest dość skomplikowany, ponieważ rurociąg na niektórych odcinkach będzie wykorzystywał istniejące systemy przesyłowe Bułgarii, Rumunii, Wegier i Austrii, które różnią się od siebie pod względem technicznym i operatorskim. Nie ulega wątpliwości, że najważniejsza dla Polski jest dywersyfikacja źródeł dostaw. Praktycznie żadne z państw unijnych tzw. starej piętnastki nie polega wyłącznie na jednym źródle. Dzięki temu np. Niemcy nie odczuli skutków styczniowego kryzysu gazowego, ubytek dostaw rosyjskich uzupełniając dostawami z Morza Północnego, z Norwegii. Kontrakty z alternatywnymi dostawcami są więc potrzebne, i - jak pokazuje praktyka - nie muszą być bardziej kosztowne. Nie chodzi oczywiście o całkowitą rezygnację z rosyjskich dostaw - nikt rozsądny tak nie myśli - ale o to, by dla bezpieczeństwa we właściwy sposób zrównoważyć import. Optymalne dla Polski byłoby kupowanie 50 proc. gazu ze Wschodu, a drugiej połowy z innych źródeł. Dlatego gaz katarski to krok w dobrym kierunku.

Nie zgadzam się jednak z Robertem Gwiazdowskim, że na gaz z Kataru - jak i z Algierii - mieliśmy szansę już kilka lat temu, ale została ona zaprzepaszczona. W 1999 r. oba kraje proponowały ceny prawie trzykrotnie wyższe od cen gazu sieciowego. Obecnie natomiast gaz LNG w zakupach spotowych kosztuje ok. 50 proc. ceny gazu z sieci.

Piotr Woźniak

Minister gospodarki w latach 2005-2007

Jesteśmy skazani na gaz z Rosji

Kontrakt z Katarem nie rozwiąże gazowego problemu Polski. Oznacza wprawdzie dywersyfikację dostaw, ale i tak nie obejdziemy się bez rosyjskiego gazu.

A tu istnieje poważny problem. Rosja traktowałaby nas jako poważnego klienta tylko wówczas, gdybyśmy kupowali od niej więcej gazu. W tej chwili to dla Gazpromu śladowe ilości. My z kolei deklarujemy światu, że traktujemy dostawy z Rosji jako uzupełnienie tego, co chcemy dostawać z innych źródeł - z Kataru czy z Norwegii. Skoro jesteśmy dla nich niezauważalnym partnerem handlowym, to traktują umowę z nami nie w kategoriach ekonomicznych, lecz politycznych i dają temu wyraz. Wobec nowego kontraktu Polski z Katarem sytuacja może się jeszcze pogorszyć. Rosja może uznać, że umowa z nami może funkcjonować "zamiast" jej dostaw, wbrew naszym intencjom, że powinna funkcjonować "obok". W związku z tym pojawia się pytanie - jeśli robimy na złość Rosjanom, to czy oni nie odpłacą nam pięknym za nadobne? A katarskiego gazu na pewno nie wystarczy na nasze potrzeby.

A inne projekty alternatywnego dostarczania gazu do Polski? Nie ma sensu np. budować rury do Danii, skoro Norwegowie nie zgadzają się dostarczać jej swojego gazu. Jednak już wcześniej, bo w 1999 r., mieliśmy okazję na kontrakt z Algierią. Co więcej, był on finansowo bardzo opłacalny. Algierczycy przyjeżdżali do Polski i prosili - bezskutecznie - o rozmowę z ówczesnym premierem Jerzym Buzkiem. Za jego rządów zaprzepaszczono także inną inicjatywę - właśnie kontrakt z Katarem. Priorytetem była umowa z Norwegią, której - według fachowców - nie można było wówczas zrealizować. Wiadomo, że lepszy jest wróbel w garści niż kanarek na dachu. My jednak uganialiśmy się za kanarkiem po norweskich dachach, a nie chcąc rozmawiać z Algierczykami - przegoniliśmy wróbla. Oni wtedy szukali odbiorcy. Być może, gdybyśmy podpisali z nimi umowę, sfinansowaliby nam również terminal gazowy w Świnoujściu.

Robert Gwiazdowski

Ekonomista z Centrum im. Adama Smitha

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki