Wypadek w Gliwicach: zginęła 15-latka i dwóch młodych mężczyzn: "Części ciał leżały w promieniu kilku metrów"

2014-04-22 21:27

Świadkowie wypadku w Gliwicach są w szoku: "Części ich ciał leżały w promieniu kilku metrów" - opowiadają... Tegoroczne święta Wielkiej Nocy zamieniły się w koszmar dla rodziny Lesława Czurki (49 l.) z Pyskowic na Górnym Śląsku. W tragicznym wypadku w Gliwicach zginęła jego młodsza córka Kasia (†15 l.). Starsza - Ania (17 l. ) walczy o życie w szpitalu.

Zadzwoniła Kinga, koleżanka córki. Nie bawiła się w zawiłości. Powiedziała po prostu. "Kasia nie żyje, Ania walczy o życie w szpitalu".

- Przez kilka sekund myślałem, że to jakiś ponury żart... Potem zacząłem wyć jak pies. Czułem porażający, fizyczny ból. Był nie do zniesienia - opowiada "Super Expressowi" Lesław Czurko.

Kierowca gnał 190 km/h

Córki mężczyzny zostały ofiarami potwornego wypadku, do którego doszło w Gliwicach, w nocy z piątku na sobotę. Były pasażerkami hondy civic, która wypadła z drogi, zmiotła żelbetowy słup oświetleniowy i rozpadła się na pół. Teraz wiemy, ze kierowca gnał z prędkością ok. 190 km/h!

Kasia zginęła na miejscu. Tak samo jak prowadzący auto Artur P. (†22 l.) oraz Jacek O. (†22 l.), który siedział z przodu, na fotelu pasażera. Siostra Kasi, Ania, walczy o życie w szpitalu. Lżej ranny w wypadku został Piotr P. (19 l.). Jego życiu nie zagraża niebezpieczeństwo.

Świadkowie zdarzenia wciąż są w szoku.

- Jechałem w przeciwnym kierunku. Zobaczyłem, jak ta honda nagle ze swojego pasa zjeżdża na środek jezdni. Wyglądało, jakby kierowca chciał coś ominąć... Potem był potworny huk. Kiedy się zatrzymałem, widok był przerażający. Nigdy tego nie zapomnę. Uderzenie było tak silne, że wszyscy wypadli z auta. Części ich ciał leżały w promieniu kilku metrów - opowiada Albert Kałmuk (19 l.) z Gliwic.

Jak się okazało, Artur O. kupił hondę kilka godzin wcześniej. Chciał wypróbować, jak bardzo uda się ją rozpędzić. Niestety, wziął z sobą pasażerów...

- Podjechał do córek. Uprosiły matkę, żeby je puściła z nim. Mówiły, że chcą się przejechać nowym samochodem kolegi - opowiada załamany ojciec. Mężczyzna modli się o to, by jego starsza córka przeżyła. Lekarze jednak dają jej niewielkie szanse.

- Byłem w szpitalu. Widziałem Anię. Ma otwarte oczy, ale nie ma z nią żadnego kontaktu - płacze pan Lesław.

Policja bada wypadek, ale najbardziej prawdopodobną przyczyną tragedii była zwykła brawura. Jak się dowiedzieliśmy nieoficjalnie, Artur P. w chwili wypadku gnał z prędkością około 190 km na godzinę.

Czytaj też: Wypadek w Klamrach. Koledzy z klasy zmontowali pożegnalny film dla Natalii WIDEO

Polub nas na Facebooku

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki