Wojtek (29 l.) zginął na zakręcie drogi niedaleko Sokołowa. Był wczesny ranek. Jechał o wiele za szybko. Jego wysłużony volkswagen dachował. Mężczyzna nie miał szans, by przeżyć. Pracownicy pogotowia i strażacy, którzy przyjechali na miejsce, mogli tylko wydobyć zmasakrowane ciało z pojazdu.
- Syn kupił auto dwa tygodnie temu - opowiada pani Krystyna. I dodaje, że bardzo się temu sprzeciwiała. Wojtek nie miał przecież prawa jazdy. - Mówiłam, by najpierw wyrobił prawko, że mu nawet zapłacę za kurs - mówi kobieta ze łzami w oczach. - Ale on stwierdził, że żadnych papierów nie potrzebuje. I jeździł tym swoim samochodem.
Wojtek, jak się okazało, uważał się za świetnego kierowcę. Lubił wciskać gaz do dechy. Nawet na wąskich wiejskich dróżkach. Tym razem też tak było. Wstrząśnięta matka pociesza się tylko tym, że syn nie zabił nikogo w wypadku...