To, co ci więźniowie zrobili w sobotę po godzinie 20, nie mieści się w głowie. Zakład karny nr 2 w Grudziądzu, w którym przebywali, jest otoczony drutem kolczastym, a cały teren naszpikowany elektroniką oraz kamerami monitoringu. Jak to możliwe, że cała trójka pokonała najpierw kratę w oknie swojej celi, a potem przeszła przez dwa ogrodzenia z drutem kolczastym i przeskoczyła przez pięciometrowy płot? - Nie odpowiem na to pytanie. Szczegóły tej ucieczki będą przedmiotem naszego zainteresowania. Na miejscu jest zespół powołany przez dyrektora generalnego Służby Więziennej, który będzie ustalał, jak doszło do ucieczki - mówi kpt. Maciej Popławski (38 l.), rzecznik prasowy dyrektora Okręgowej Służby Więziennej w Bydgoszczy.
Marcin Piechocki i Robert Böttcher, zanim trafili do więzienia, mieszkali w Grudziądzu. Ostatnio celę dzielili z Bartoszem Śmiśniewiczem z Bydgoszczy. Siedzieli za rozboje, włamania i oszustwa. Dwójka z nich na wolność miała wyjść dopiero w 2025 roku, a Piechocki w 2017 roku.
W nocy z soboty na niedzielę wszystkie drogi wyjazdowe z Grudziądza były zablokowane. Nic to nie dało. Uciekinierzy nie mogą się jednak czuć bezpiecznie. Sprawdzane są miejsca, gdzie mogli się ukryć. - Trwa pościg za nimi - zapewnia sierżant Piotr Dudziak z zespołu prasowego KWP w Bydgoszczy.
Zobacz: Więźniowie uciekli z zakładu karnego w Grudziądzu! Kto im pomagał?