Karol Wojtyła na celowniku Moskwy

2014-04-17 12:31

Najbliższe otoczenie Karola Wojtyły było wystawione na manipulacje najlepszych oficerów radzieckiego wywiadu. Już na początku lat 70. duchowny z Krakowa postrzegany był przez KGB jako wróg systemu. Mimo że nie był wichrzycielem wygłaszającym płomienne kazania i nie nawoływał do przewrotu.

Radzieckie służby wiedziały, że kardynał Karol Wojtyła podaje w wątpliwość przestrzeganie praw człowieka w Polsce, kwestionuje robotniczy charakter władzy oraz jest blisko związany z duchownymi krytykującymi system otwarcie. W 1971 roku Polska stała się częścią szerszej radzieckiej operacji "Progriess". W jej ramach oficerowie wywiadu ZSRR podający się za przybyszów z Zachodu mieli przenikać do środowiska opozycji i duchownych z otoczenia kardynała Wojtyły.

Agent KGB udawał fotoreportera

Po wypadkach grudniowych KGB przypuszczało, że Kościół w Polsce odegrał jakąś rolę w zorganizowaniu protestów i że mając możliwość przemawiania do ludzi z tysięcy ambon, steruje społecznymi nastrojami. Misję przeniknięcia w pobliże kardynała z Krakowa dostał doświadczony agent Giennadij Bliablin, udający fotoreportera z RFN, zainteresowanego problemami Kościoła w państwie totalitarnym.

We wczesnych latach 70., a i długo potem, w Polsce funkcjonował mit "gościa z Zachodu". Sam fakt, że ktoś przybył zza żelaznej kurtyny i może poinformować świat o tym, co się tutaj dzieje, sprawiał, że traktowano go jak swojego. Otwierano przed nim domy i serca, chwalono się konspiracją.

W rozmowach z kimś takim wyłączał się bezpiecznik. O bycie agentem można było podejrzewać nawet brata czy sąsiada, ale nie kogoś z "wolnego świata", kto mówił po niemiecku czy angielsku.

>> CZYTAJ DALEJ TUTAJ <<

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki