Ludwik Dorn pijany w Sejmie? Marszałka dopadł wirus choroby filipińskiej? VIDEO

2010-12-18 4:00

Kilkunastostopniowe mrozy nie poradziły sobie z wirusem choroby filipińskiej, która od kilku lat grasuje po Polsce. I coraz częściej uderza w naszych posłów. Wszystko wskazuje na to, że tym razem potworne choróbsko złapał Ludwik Dorn (56 l.). Były marszałek Sejmu na ostatnim posiedzeniu zdradzał bowiem typowe objawy podstępnego wirusa - senność, problemy z mową, koordynacją i koncentracją.

Dorn pojawił się w Sejmie tuż przed wieczornymi głosowaniami w sprawie partyjnych subwencji z budżetu. Uśmiechał się do dziennikarzy (zwykle traktuje ich ze sporym dystansem) i... nienaturalnie się gibał. Kiedy reporterka RMF FM zapytała marszałka, jak będzie głosował w sprawie subwencji, ten miał wyraźne problemy z zebraniem myśli, a potem z dykcją, w efekcie pomylił RMF z RFN...

Także na sali posiedzeń wyglądał na ogromnie zmęczonego i zdezorientowanego. Po głosowaniach dziennikarze postanowili więc zapytać "Żelaznego Ludwika", czy dobrze się czuje i czy przypadkiem... nie pił. - Zapytaliśmy, ponieważ od marszałka czuć było zapach alkoholu. Nie odpowiedział - mówi nam Agnieszka Witkowicz z RMF FM.

Przeczytaj koniecznie: Schetyna: Jeśli Dorn przyzna się, że był pijany ujawnię to publicznie

Zresztą Dorn w ogóle już nic po głosowaniach nie mówił. Najwyraźniej zorientował się, że jego język nie poradzi sobie z lawiną dziennikarskich pytań. Z kamienną twarzą postanowił jak najszybciej opuścić Wiejską. Wcześniej zmierzył się jeszcze z założeniem płaszcza, szalika i czapki. Na koniec pomachał nerwowo rękami, przedarł się przez tłum dziennikarzy, wyrwał kabel z jednej z kamer i opuścił parlament.

Wczoraj Dorn pojawił się w Sejmie w znacznie lepszej formie. Zarzucił dziennikarzom, że w czwartek wieczorem zachowywali się wobec niego "nałaźliwie". Nie chciał jednak wprost odpowiedzieć na pytanie, czy głosował w Sejmie pod wpływem alkoholu. - Odnoszę się do tych zarzutów tak: czegóż to dziennikarze nie wymyślą. Niech pani chodzi z alkomatem - rzucił do jednej z dziennikarek.

Cóż, wydaje się, że alkomat faktycznie przydałby się w Sejmie, bowiem jak widać, posłowie są szczególnie podatni na filipińską przypadłość. Marszałek Grzegorz Schetyna, który wezwał wczoraj Dorna na dywanik, powinien poważnie zastanowić się nad zakupem tego urządzenia.

Oni też się wydornili!

Aleksander Kwaśniewski (56 l.)

Pierwsza zdiagnozowana ofiara wirusa filipińskiego. W przypadku byłego prezydenta choroba nawracała. Okazało się też, że to przypadłość zakaźna, która atakuje zwłaszcza tam, gdzie pojawia się dobre towarzystwo i alkohol.

Elżbieta Kruk (51 l.)

Posłanka PiS miała w Sejmie syndrom dnia poprzedniego i przeżywała prawdziwe męki, walcząc ze swoim językiem. Ale jednak "coś tam, coś tam" - jak przekonywała dziennikarzy - potrafiła.

Krzysztof Grzegorek (49 l.)

Praca posła jest wyczerpująca. Były wiceminister zdrowia padł niczym kłoda na podłodze w hotelu sejmowym i nie zdradzał oznak życia. Od tamtego czasu słuch po Grzegorku zaginął. Choć ciągle jest posłem.

Andrzej Pałys (53 l.)

- Ja jeeestem pooosłem. Pooosłem peeeseeel - wybełkotał pijany w sztok poseł ludowców, który podpierał pewnego ranka ścianę hotelu sejmowego. Potem wsiadł do samochodu. Tyle że nie do swojego...

Patrz też: Dorn na pytanie czy był pijany: Mój Boże! Czegóż to dziennikarze nie wymyślą. Zachowują się „nałaźliwie”

ZOBACZ VIDEO >>>

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki