Dziś w prezydenckim ośrodku między Juratą a Helem panuje absolutna cisza. Jednak nie zawsze tak było. Kiedyś prezydencki spokój zakłócali tam trenujący komandosi z GROM-u.
Świetna baza
Historia bazy sięga początku lat 90. Władzę w kraju przejmował prezydent Lech Wałęsa (61 l.). W tym samym czasie gen. Sławomir Petelicki (57 l.) zaczynał tworzyć naszą najbardziej elitarną jednostkę - GROM. Do ćwiczeń komandosom niezbędna była dobra tajna baza. Długo trwały poszukiwania. Na szczęście ówczesne władze z prezydentem Wałęsą na czele rozumiały: jeśli tworząca się jednostka ma być jedną z najlepszych na świecie, musi mieć wsparcie.
Tak w Kancelarii Prezydenta zrodził się pomysł - po komunistycznych kacykach został tajny ośrodek wypoczynkowy na Helu. Przekażmy go GROM-owi. I rzeczywiście, żołnierze dostali jego część. - Chciałem wzmocnić GROM - powiedział nam Lech Wałęsa. - Zależało mi, by komandosi mieli miejsce do ćwiczeń.
Potrzebne były również pieniądze. W ośrodek trzeba było sporo zainwestować. - Jeśli chodziło o pieniądze dla GROM-u, nie miałem zahamowań - mówi Jerzy Osiatyński (63 l.), były minister finansów z rządu Hanny Suchockiej.
Jemu się nie odmawia
Tak w dzisiejszej rezydencji prezydenta zaczęły się wielkie remonty. Powstało lądowisko dla helikopterów i zainstalowano kosztowną aparaturę. Do ośrodka zaczęli przyjeżdżać specjaliści z amerykańskiej Delty czy brytyjskiego SAS, by szkolić naszych komandosów.
Dobre czasy skończyły się wraz z wejściem do Pałacu Prezydenckiego Aleksandra Kwaśniewskiego. Ośrodek w Juracie stał się jego ulubionym miejscem.
Były oficer GROM: - Prezydentowi szybko zaczęło przeszkadzać nasze sąsiedztwo. Chciał tu mieć absolutny spokój.
Dwa lata temu do GROM-u przyszło pismo z Kancelarii Prezydenta. Urzędnicy głowy państwa pytali, czy jednostka nie byłaby skłonna wynieść się z Helu. Co było robić? Chcąc nie chcąc na propozycję przystali. Prezydentowi się nie odmawia. W zamian GROM miał dostać inną bazę. Nie ma jej do dziś.
Informacje te potwierdza nam płk Roman Polko (42 l.), były dowódca GROM-u.
- W zamian mieliśmy otrzymać inne miejsce zapewniające nam dobrą łączność z jednostkami operującymi na Bałtyku - mówi. - Ale ponieważ w tym czasie Sztab Generalny planował likwidację Wodnego Oddziału Bojowego GROM, to chyba dlatego skończyło się na wstępnych uzgodnieniach w Kancelarii Prezydenta.
Dlaczego tak to wygląda? "Sprawa dotyczy obiektu o charakterze zamkniętym i z tego powodu odpowiedź nie może być udzielona" - taką informację dostaliśmy z Kancelarii Prezydenta.
Ręki mu nie podam, mówi Lech Wałęsa
- Chciałem wzmocnić GROM. Zależało mi, by komandosi mieli miejsce do ćwiczeń. W czasach tak dużego zagrożenia terroryzmem wydawało mi się to niezwykle ważne. A ja z ośrodka na Helu nie korzystałem.
Decyzję prezydenta Kwaśniewskiego mogę skomentować tylko w jeden sposób - dawno już powiedziałem, że temu Panu ręki nigdy nie podam.