Wyjechaliśmy do Niemiec żeby ratować córkę

2012-10-22 4:00

Kiedy w Polsce trzeba walczyć o każdą złotówkę na ratowanie życia dziecka, kilkaset kilometrów dalej, u niemieckich sąsiadów, wszystko jest proste i bezpłatne. Dlatego rodzice Igi (1,5 r.), chorej na zespół Aperta, porzucili rodzinny dom. - Emigrowaliśmy do kraju, w którym państwo troszczy się o najsłabszych - mówi Iwona Ręglewska (38 l.).

- Jesteśmy w Niemczech i tu zaczynamy nasze życie od początku. Zostawiliśmy mieszkanie, pracę, rodzinę, przyjaciół - mówi pani Iwona z Konina (woj. wielkopolskie). Wszystko dla Igi, która urodziła się ciężko chora. Bez fachowej pomocy i operacji główki groziła jej głuchota, ślepota, upośledzenie, śmierć... W Polsce lekarze bezradnie rozkładali ręce. Leczenia podjęli się za to specjaliści z Monachium. Niestety, za operację trzeba było zapłacić 40 tys. euro. Rodzice z pomocą "Super Expressu" i dobrych ludzi zebrali potrzebną kwotę. Operacja się udała, ale dziewczynka potrzebuje kolejnych, między innymi rozdzielenia zrośniętych paluszków. Na każdą potrzeba 6 tys. euro. Dlatego Ręglewscy podjęli jedną z najtrudniejszych decyzji w swoim życiu. By zapewnić dziecku najlepszą opiekę medyczną, postanowili wyemigrować. - Zamieszkaliśmy 250 km od kliniki w Monachium - mówi pani Iwona.

Dzięki ubezpieczeniu Iga ma zapewnione bezpłatne operacje i wszystko, co jest potrzebne w czasie jej leczenia i rehabilitacji. - Mam duże szanse na znalezienie pracy, znam język, a niemieckie ministerstwo oświaty uznało moje kwalifikacje pedagogiczne - cieszy się kobieta i opowiada, że w Niemczech chore dzieci otrzymują wszystkie leki zalecone przez lekarza bezpłatnie. - Tu nie musimy czekać na wizytę u specjalisty, nikt nie wyrzuca nas z gabinetu, nie muszę przekonywać, że Iga pilnie potrzebuje pomocy - mówi pani Iwona.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki