Sulęcin. Samobójca wszedł na słup energetyczny

2018-11-16 17:46

Przez kilka godzin Piotr K. trzymał w szachu służby ratownicze. Groził, że za chwilę skoczy z wierzchołka 35 metrowego słupa energetycznego. W końcu skoczył, ale do kosza strażackiego wysięgnika, a stamtąd już karetką powędrował do szpitala.

Było południe, kiedy przechodnie na rogatkach Sulęcina zobaczyli młodego mężczyznę zwinnie wspinającego się po metalowej konstrukcji słupa wysokiego napięcia. Młodzieniec za nic miał prawa grawitacji, jak i kilkanaście tysięcy wolt płynących w kablach wiszących na wyciągnięcie ręki. Jakby nigdy nic, fiku, miku i już był na wystającym ze słupa wysięgniku. Wkrótce zawyły syreny. Na miejscu pojawili się: energetycy, aby odciąć prąd, strażacy, aby rozwinąć poduchę powietrzną, pilnujący porządku na ziemi policjanci, medycy, a nawet antyterroryści. Tymczasem zdesperowany skoczek kiwał się 35 metrów nad ziemią doprowadzając do palpitacji serca spory tłumek trzymających z zimna ręce w kieszeniach gapiów. Rąk w kieszeniach nie mogli natomiast ogrzać negocjatorzy. Ci, przez kilka godzin, nie zważając na zimno i ciemności, pracowali nad zmiękczeniem silnego postanowienia młodzieńca. W końcu nie skoczył, bo punktualnie o 21.00, wszedł do kosza strażackiego wysięgnika i zjechał na ziemię. Niedoszły samobójca stwierdził, że do desperackiego kroku zmusił go konflikt rodzinny.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki