I dlatego przeżył, ale może spędzić w więzieniu nawet i 10 lat. Ów bandyta, bo inaczej nie można nazwać kogoś, kto do innych strzela, nawet śrucinami, był poszukiwany listem gończym. Nie dość tego po magistraci chodził z pistoletem, trudno go odróżnić na pierwszy rzut oka od ostrej broni palnej, wygrażał pracownikom; jednym słowem był sprawcą solidnego zamieszania. Na drugi dzień po tym wyczyni pod drzwiami rewolwerowca stanęli policjanci. Nie zamierzał ich wpuszczać do środka. Trzeba było wzywać straż pożarną, by wyważyć drzwi, bo gość solidnie się zabarykadował. I gdy już barykada razem z drzwiami runęły, to bandyta zaczął strzelać z pistoletu. W takim przypadku policjanci mieli prawo do użycia służbowej. Powstrzymali się od tego. Sprawnie i skutecznie pozbawili bandziora pistoletu i położyli go na tzw. glebie. W jego mieszkaniu znaleziono spory nóż i zapasik amunicji do pistoletu.
Chorzowski sąd osadził 40-latka na trzy miesiące w areszcie śledczym, gdzie poczeka na rozprawę.sądową. Będzie odpowiadał za „czynną napaść na funkcjonariuszy publicznych oraz wywieranie groźbą wpływu na czynności urzędowe”. Prawdopodobnie „we więźniu” będzie występował w charakterze bohatera.