ZABÓJSTWO gen. SZUMSKIEGO: Tak syn mordował generała

2012-02-02 20:19

Krzysztof S. (38 l.) dokładnie zaplanował zabójstwo ojca. Sam przygotował ostrze, którym zadał śmiertelny cios. Dzięki jego zeznaniom udało się dokładnie odtworzyć przebieg wydarzeń z poniedziałkowego wieczora, kiedy zginął gen. Henryk Szumski (†71 l.), były szef Sztabu Generalnego WP. Ze słów mordercy wynika, że działał jak maszyna. Żeby zaskoczyć ojca, udawał, że chce się tylko przywitać. Na sekundę przed wbiciem ostrza w serce generała zapytał przyjaźnie: - Tato, jak się masz?

Żaden z domowników nie miał szans zapobiec tragedii. Krzysztof S. zrobił wszystko, by nikt niczego nie podejrzewał. Do domu ojca przyszedł uśmiechnięty. Przywitał się ze wszystkimi domownikami. Na końcu podszedł do ojca - generała Szumskiego. Schorowany wojskowy z trudem podniósł się z krzesła, by powitać dawno niewidzianego syna. Był uśmiechnięty, cieszył się z tego spotkania, może dlatego nie zauważył ostrza, które nagle pojawiło się w dłoni syna. - Tato, jak się masz? - krzyknął Krzysztof S. I z całej siły dźgnął ojca w pierś. Domownicy natychmiast ruszyli na ratunek. Siedzące przy stole żona i córka generała zajęły się umierającym. Próbowały zatamować krew. Wezwały też pogotowie. Pozostali dwaj synowie rzucili się na napastnika. Jeden z mężczyzn wykręcił mu rękę z nożem - ostrze upadło na ziemię, drugi unieruchomił lewe ramię mordercy. Potem obaj przycisnęli Krzysztofa S. do ściany i tak trzymali go aż do przyjazdu policji. Mimo że pogotowie bardzo szybko dojechało na miejsce tragedii, lekarz mógł tylko stwierdzić zgon generała.

Nie brał leków

Krzysztof S. przez ostatnie 6 lat mieszkał we Francji. - Imał się różnych prac dorywczych, nadużywał alkoholu i narkotyków. Ostatnio przebywał w ośrodku dla bezdomnych - mówi Piotr Romaniuk, szef pruszkowskiej prokuratury. Syn generała Szumskiego od lat cierpi na schizofrenię. Podczas tułaczki po świecie rzadko kontaktował się z rodziną, ale czasami pisał do jednego z braci Aleksandra S. (41 l.) e-maile. - To były krótkie, pojedyncze zdania - opowiada prokurator. - Jesienią 2011 r. napisał do brata, że właśnie słucha ulubionego zespołu muzycznego, w kolejnym pytał o to, jak się czuje ojciec, a w następnym, że czuje do niego złość, ale nie wyjaśniał dlaczego.

Jak ustalili śledczy, w ostatnim czasie zabójca nie leczył się i nie przyjmował leków, co skutkowało nasileniem choroby.

Szpital zamiast celi?

Morderca trafił do szpitala psychiatrycznego w Tworkach. Niebawem zostanie poddany badaniom psychiatrycznym. Lekarze ocenią, czy był poczytalny w chwili popełnienia zbrodni, czy nie. Niewykluczone, że w ogóle nie stanie przed sądem. - Jeśli psychiatrzy orzekną niepoczytalność, Krzysztof S. trafi na wiele lat do szpitala psychiatrycznego, gdzie będzie leczony. Dopiero wtedy, gdy jego stan zdrowia poprawi się na tyle, że będzie mógł wrócić do społeczeństwa, wyjdzie na wolność i nie będzie sądzony za zabójstwo generała - wyjaśnia prokurator Romaniuk. Ale jeśli psychiatrzy stwierdzą, że wiedział, co robi, będzie sądzony za zabójstwo i może trafić za kratki na resztę życia.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki