Pasażerowie zaalarmowali kierowcę autobusu linii 145, że na tyle pojazdu jest dziwne opakowanie, które wydawało podejrzane dźwięki. Kierowca wyniósł je na przystanek i po chwili nastąpiła eksplozja. Okazało się, że był to garnek wypełniony saletrą i gwoździami. Gdyby do eksplozji doszło w środku autobusu, ofiar byłoby o wiele więcej. Czy był to atak terrorystyczny? Policja na razie nabiera wody w usta. – W tym momencie możemy tylko snuć przypuszczenia – mówi Łukasz Dutkowiak, oficer prasowy dolnośląskiej policji. – Prowadzimy czynności, które mają doprowadzić nas do ujęcia osoby, która podłożyła ładunek – dodaje policjant. Nie chciał zdradzić, czy wiedzą, kim jest ten człowiek. – Takie informacje mogą zaszkodzić śledztwu – tłumaczy Dutkowiak. Można jednak przypuszczać, że funkcjonariusze nie szukają zamachowca na oślep. Autobusy miejskie są bowiem wyposażone w monitoring. Sami pasażerowie też wskazywali na mężczyznę z białym napisem na czarnej bluzie, który miał wnieść reklamówkę. Pojawiła się też informacja, że próba zamachu to efekt demonstracji antypolicyjnych, które odbywają się we Wrocławiu po tym, jak w komisariacie zmarł młody mężczyzna. – Tych dwóch spraw nie można łączyć – zdecydowanie zastrzega jednak Łukasz Dutkowiak.
Zobacz też: SKATOWAŁ 3-miesięcznego synka! Tragedia w Poznaniu