Zamarznięty Adaś będzie zdrowy? Lekarze zaczynają wierzyć w cud!

2014-12-02 21:14

Mały Adaś (2,5 r.) z każdą godziną jest w lepszym stanie. Kiedy w niedzielę zamarzał nad rzeką, na zewnątrz było minus 7 stopni Celsjusza, a temperatura jego ciała spadła do 12 stopni. Chłopczyk trafił do szpitala w Krakowie-Prokocimiu. Walka o jego życie przynosi nadspodziewane efekty. Serce, nerki i wątroba malca pracują już samodzielnie. - Gdyby dziecko udało się wyleczyć bez szwanku, to byłby absolutny cud. To pierwszy taki przypadek w Polsce. Wejdzie też do annałów nauki światowej. Dotychczas najniższa temperatura ciała osoby uratowanej z hipotermii to 13,7 stopnia Celsjusza - mówi prof. Janusz Skalski.

Lekarze są pełni optymizmu. Ale jeszcze nie chcą mówić o pełnym sukcesie.

Serce znowu pracuje

- Na razie udało się uzyskać prawidłową czynność serca - mówi prof. Janusz Skalski, który opiekuje się malcem.

Zostało odłączone sztuczne płucoserce, dzięki któremu temperatura ciała dziecka wzrosła do 36 stopni C i wczoraj rano zamknięto klatkę piersiową chłopczyka. Nerki i wątroba także zaczęły pracować. Co więcej - źrenice dziecka reagują na światło. Wciąż jednak nie wiadomo, czy mózg Adasia uległ jakiemuś uszkodzeniu. - Wyniki tomografii są dobre, jednak stan mózgowia to na razie niewiadoma - podkreśla prof. Skalski.

Zobacz: WYZIĘBIONY 2-letni Adaś z KRZESZOWIC. Chłopca wyprowadzono z głębokiej hipotermii. "To jedna z takich sytuacji, których medycyna nie jest w stanie wyjaśnić"

Zdrowy sen niedźwiedzia

Funkcjonowanie organizmu dziecka w stanie skrajnego wyziębienia porównał do zachowania niedźwiedzia podczas zimowego snu. - Potrafi obniżyć czynności swojego serca i dzięki temu może przeżyć - mówi.

Pora na wybudzenie

Teraz lekarze zaczną wybudzać Adasia ze śpiączki. - To jest proces, który może trwać nawet kilka dni, trzeba być niesłychanie ostrożnym - zastrzegają.

Tymczasem rodzice, najbliższa rodzina i internauci modlą się, by chłopczyk odzyskał w pełni zdrowie.

Chłopczyk lunatykował

Wszystko wskazuje na to, że Adaś w nocy z soboty na niedzielę lunatykował. To dlatego wyszedł z domu dziadków w Racławicach, którzy się nim opiekowali. Przeszedł przez lodowatą rzeczkę. Dopiero ok. godz. 8.30 policjant Michał Godyń (37 l.) znalazł zamarzające dziecko na drugim jej brzegu. Na szczęście chłopczyk jest w rękach najlepszych specjalistów nie tylko w Polsce, ale i na świecie.

ZAPISZ SIĘ: Codziennie wiadomości Super Expressu na e-mail

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki