Zaufała księdzu, a on ZABRAŁ jej mieszkanie

i

Autor: ARCHIWUM Zaufała księdzu, a on ZABRAŁ jej mieszkanie

Zaufała księdzu, a on ZABRAŁ jej mieszkanie

2017-08-07 14:32

Pani Lidia jest bardzo wierzącą osobą. Nie ma swoich dzieci. Dlatego, gdy 88-letnia kobieta poczuła się źle postanowiła przepisać swoje mieszkanie w Sopocie księdzu. Ufała mu, był proboszczem pobliskiej parafii. Sam zresztą namówił kobietę, żeby zamiast na Caritas, przepisała swoje mieszkanie na niego. W zamian miał się nią opiekować. Tego ponoć nie robił. Kobieta została sama, bez jedzenia i mieszkania. A ksiądz mieszkanie sprzedał.

Taka sytuacja zdecydowanie nie powinna mieć miejsca! Pani Lidia, 88-letnia mieszkanka Sopotu straciła mieszkanie przez księdza, proboszcza archidiecezji gdańskiej, bliskiego współpracownika arcybiskupa Głódzia. Kobieta była sama - nie miała dzieci, a mąż zmarł 32 lata temu. Jest osobą mocno wierzącą. Kiedy poczuła, ze stan jej zdrowia jest coraz gorszy, postanowiła uporządkować kwestie majątkowe. - Wtedy pomyślałam, że niech mieszkanie też idzie na zbożny cel - wspomina w rozmowie z "Dużym Formatem" pani Lidia. Zadzwoniła do proboszcza. - Mówię, że chce dać mieszkanie na Caritas, niech się mną zaopiekują. Ale ksiądz Jan poradził, żebym nie na Caritas, a na niego przepisała, a on o mnie zadba, bo rodzina - jak mówił - i tak mi nie pomoże - opowiada 88-latka.

6 lipca 2015 roku podpisała akt notarialny, w którym oddaje mieszkanie proboszczowi Janowi Jasiewiczowi, a w zamian ten zobowiązuje się do dożywotniej opieki nad nią. Ma ją utrzymywać, płacić rachunki, kupować jedzenie, leki, ubrania, opał. Jak to wygląda w rzeczywistości? Z opowieści 88-latki wynika, że ksiądz tego nie robił. - Bywało, że kilka dni leżałam sama. Czasem ksiądz przyniósł zupę. Przychodził kiedy chciał - żali się starsza kobieta. Z kolei sąsiadka 88-latki opowiada, że kobieta strasznie schudła, a w jej lodówce najczęściej był tylko spleśniały dżem.

W końcu miarka się przebrała. Z pomocą sąsiadki pani Lidia zgłosiła się do notariusza, u którego podpisała umowę z księdzem Janem Jasiewiczem i powiedziała, że ksiądz nie wywiązuje się z umowy. Chciała odzyskać swoje mieszkanie. Zatrudniła adwokata. Kiedy kapłan dowiedział się o krokach podjętych przez starszą kobietę, zagroził: "To ja je wtedy sprzedam!". Jak poddziadział, tak zrobił.  A mieszkanie trafiło w ręce... jego barta, Zbigniewa - byłego szefa TVP Gdańsk, związanego z SLD.

Sprawę ma rozstrzygnąć Sąd Okręgowy w Gdańsku. - Pierwszy raz spotykam się z sytuacją, gdy opiekun pozbywa się mieszkania, żeby utrudnić proces o rozwiązanie umowy i zwrot mieszkania. Bo teraz, skoro ksiądz darował mieszkanie bratu, pani Lidia go raczej nie odzyska - mówi w rozmowie z "Dużym Formatem" Agnieszka Plejewska, adwokat pani Lidii.

Zobacz: Ojciec zwyrol skuwał Krystianka łańcuchem

Przeczytaj też: Biskup chce usunąć alkohol ze sklepów nocnych! Żąda też zakazu reklamy

Polecamy: Ksiądz mnie gwałcił i tylko przeprosi!

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki