Wczesne popołudnie. W Rajgrodzie (woj. podlaskie) nad Jeziorem Rajgrodzkim zapada zmierzch, kiedy Sebastian G. (7 l.) wychodzi z domu i idzie na pobliską plażę, by poszukać starszego brata.
- Poszedł z kolegami zjeżdżać z górki na sankach, ale nigdzie go nie było - opowiada Sebastian.
Jakiś pan wskoczył do mnie do wody
Chłopczyk spaceruje więc po plaży. Podnosi kamień i rzuca na lód, który skuł jezioro.
- Chciałem sprawdzić, czy się załamie - kontynuuje.
Dochodzi do wniosku, że nic się nie stanie, jeśli wejdzie na taflę. Tak robi. Drepcze ostrożnie. Ale siedem metrów od brzegu lód nagle trzeszczy, załamuje się i dziecko wpada do lodowatej wody.
- Krzyczałem: "Ratunku! Ratunku!". Ludzie biegli w moim kierunku. I wtedy jakiś pan wskoczył do wody - Sebastian opowiada z przejęciem.
Głowa wędkarza nagle zniknęła pod wodą
Na ratunek tonącemu chłopcu ruszył Bogdan Zimiński ( 47 l.), zapalony wędkarz, z zawodu dekarz. Siedział właśnie w pobliskim barze z kolegami wędkarzami, kiedy ktoś wpadł, krzycząc: - Chłopiec topi się w jeziorze!
- Tata szybko zdjął z siebie buty i kurtkę i wskoczył za tym chłopcem. Podtrzymywał go na powierzchni wody, aż ktoś wypchnął łódkę na lód - płacze Mateusz Zimiński (13 l.), syn pana Bogdana.
I dodaje zrozpaczony: - Po chwili widziałem już tylko głowę tego chłopaka, a taty nie. Stałem jak sparaliżowany...
Kiedy Sebastiana wyciągnięto z wody, próbowano ratować pana Bogdana. Ktoś rzucił linę, ale mężczyzna nie miał siły, by ją złapać. W końcu strażacy wyciągnęli go na brzeg. Pomimo reanimacji, zmarł.
Wyziębiony Sebastian trafił do szpitala. Jego życiu nie zagraża już niebezpieczeństwo.
On jest bohaterem
- Ten mężczyzna uratował życie mojemu wnusiowi. Jest bohaterem. Szkoda, że nie mogę mu tego powiedzieć, ani się odwdzięczyć - o Bogdanie Zimińskim mówi wzruszony Stanisław Gryczkowski (72 l.), dziadek Sebastiana.
Bogdan Zimiński uratował nie tylko 7-latka. Jego bliscy opowiadają, że kiedyś uratował z jeziora wujka, latem tonącego mężczyznę, a zimą wyciągnął z przerębla kolegę wędkarza.
- Tata zawsze powtarzał, że jezioro zabierze i jego - płacze Mateusz Zimiński.