Żona Andrzeja Ż., desperata, który PODPALIŁ SIĘ przed Kancelarią Premiera: Panie premierze! Czekam na pańską pomoc!

2011-09-26 9:32

Zdruzgotana Renata Róg-Żydek (28 l.) nie jest w stanie pozbierać swojego życia. To właśnie jej mąż, Andrzej Ż. (49 l.), z desperacji podpalił się pod Kancelarią Premiera. Pani Renata tuli trójkę małych dzieci i zastanawia się, jak przetrwają bez żywiciela rodziny. Liczy, że nie zostanie sama. - Chciałabym porozmawiać z Donaldem Tuskiem, niech do mnie przyjedzie - mówi.

Porządny i uczciwy

Pani Renata nie ukrywa, że jej rodzina miała problemy finansowe. Od czasu, kiedy jej mąż musiał odejść z CBŚ na emeryturę, żyli za jakieś 3 tys. złotych z jego świadczeń emerytalnych. Praca w urzędzie skarbowym na warszawskiej Pradze miała być dla pana Andrzeja nie tylko dodatkowym źródłem dochodu, ale i szansą na robienie tego, co kocha. Całe życie był policjantem. Z pasją oddawał się ściganiu przestępczości. Szybko doszedł jednak do przekonania, że będzie to niemożliwe. W pismach, jakie słał do minister ds. korupcji Julii Pitery (58 l.), żalił się na urzędników warszawskiej skarbówki, oskarżał ich o zamiatanie pod dywan przekrętów itd. To po jego interwencjach w urzędzie wszczęto kontrole. Ale te nic nie wykazały, a panu Andrzejowi nie przedłużono umowy o pracę.

Upokorzony, załamany, najął się jako ochroniarz w sklepie. Dalej jednak słał, gdzie tylko się dało, pisma, w których przestrzegał przed nadużyciami władzy. - Nie wiem, co mąż wykrył w tej skarbówce. Zawsze był skryty, małomówny. Ale na pewno to porządny i uczciwy człowiek - mówi z przekonaniem pani Renata.

Jej ukochany jest w szpitalu, gdzie lekarze utrzymują go w stanie śpiączki farmakologicznej. Dzisiaj ma być z niej wybudzany. Ale pani Renata nie ma zamiaru na razie jechać do Warszawy. Chce pozostać z rodziną, przy której czuje się bezpiecznie.

Stara się nie myśleć o przyszłości. Pan Andrzej był jedynym żywicielem rodziny. - Najgorsze, że nie wiadomo, co będzie z jego psychiką. Dlatego nam wszystkim potrzebna jest pomoc - mówi nam zrozpaczona kobieta. Pomoc zaoferował jej już w piątek wojewoda małopolski Stanisław Kracik (61 l.). - Wiem, że przed wyborami politykom łatwo jest obiecywać ludziom różne rzeczy. Pan Kracik był u mnie już w piątek i obiecał nam pomoc finansową. Zobaczymy, co z tego wyjdzie - mówi. Dodaje też: - Czekam na wizytę Donalda Tuska, niech mi ktoś pomoże.

Jej ukochany mąż w liście, który miał być listem samobójczym, pisał do premiera Donalda Tuska (54 l.): "Niech Pan wyjaśni mojej żonie i dzieciom, dlaczego nie mają już ojca".

- Teraz liczę, że premier do mnie przyjedzie - mówi kobieta.

Rozpacz 5-latka

Wiadomość o próbie samobójczej jej ukochanego dotarła do pani Renaty, kiedy przebywała u rodziny w Tokarni (woj. małopolskie). Razem z mężem miała bawić się w sobotę na ślubie brata Mariusza Róga (29 l.). Nie była jednak w stanie wziąć udziału w uroczystości.

- Andrzej miał być świadkiem. A tu nagle w piątek przyjeżdża dzielnicowy. Przy moim starszym synku Patryku opowiedział mi, co mąż zrobił. Jak tak można? Nie powinno się mówić takich rzeczy w obecności 5-letniego dziecka. On biedny zaraz poleciał do samochodu, kopał po oponach i krzyczał, żeby zabrać stąd tego głupiego policjanta - wspomina kobieta.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki