Paris Mayo

i

Autor: Jacob King / PA Images / Forum; Shutterstock

miał liczne obrażenia główki

15-latka udusiła watą swoje dziecko tuż po porodzie, a zwłoki wyrzuciła do śmieci?! Wstrząsające szczegóły z sali sądowej

2023-06-14 9:30

Gdy Paris Mayo miała 15 lat, urodziła dziecko. Niestety, jej synek żył jedynie kilka godzin, a nastolatka została oskarżona o jego zamordowanie! Szczegóły są naprawdę wstrząsające. Noworodek miał mieć w gardle watę, a na główce liczne obrażenia! Co więcej, aby ukryć ciałko, włożyła je do worka na śmieci i poprosiła brata, aby je wyrzucił! Obecnie 19-letnia już Paris broni się na sali sądowej (proces ruszył na początku maja), twierdząc, że aż do ostatnich dni ciąży nie wiedziała, że... spodziewa się dziecka!

Rozprawa Paris Mayo

Wieczorem 23 marca 2019 r. 15-letnia Paris Mayo zaczęła czuć nieprzyjemne skurcze. Przekonana, że zbliża się jej miesiączka, postanowiła wziąć ciepłą kąpiel. Ku jej zdziwieniu, w wannie urodziła dziecko. Tak przynajmniej przekonuje przed sądem, dodając przy tym, że dziecko urodziło się martwe. Innego zdania jest prokurator Jonas Hankin, który jest przekonany, że chłopiec przyszedł na świat w terminie i był wówczas żywy. Po porodzie Paris miała kilkukrotnie uderzyć niemowlę, powodując tym samym poważne uszkodzenie mózgu i kilka złamań czaszki. - Dwie godziny później zdała sobie sprawę, że dziecko wciąż żyje. Wtedy oskarżona wepchnęła mu do ust watę - przekonywał na pierwszej rozprawie ławę przysięgłych. Następnie miała ona napisać  do brata sms-a. - Kiedy będziesz wychodził na zewnątrz, wyrzuć proszę do śmieci czarny worek. Jest pełny wymiotów taty z zeszłej nocy - przeczytał brat, którego jednak zaniepokoiła wyciekająca z worka krew. Matka kobiety wezwała pogotowie, gdzie operator przyjmujący zlecenie miał zeznać, że słyszał w tle, jak mówiła ona do córki słowa: "Mogłaś mi powiedzieć. Kochanie, czemu nic nie mówiłaś? Biedna dziecinka".

Nastolatka twierdziła, że nie wiedziała o swojej ciąży, a dziecko "po prostu z niej wypadło". Tymczasem sekcja zwłok wykazała, że uduszono go watą. Wciśnięto mu ją w usta z taką siłą, że część utkwiła głęboko w przełyku. Jak donosił "The Sun", 19-latka histerycznie łkając na sali sądowej twierdziła jednak, że dziecko urodziło się martwe, a ona jedynie wytarła watą niesprecyzowane "płyny", które ciekły mu z ust.

Nowe zeznania Paris

W poniedziałek Paris ponownie stanęła przed sądem, aby bardziej szczegółowo przedstawić swoją wersję wydarzeń. Jak relacjonuje "Daily Mail", 19-latka miała poinformować, że jej dziecko zostało poczęte latem 2018 roku (miała wówczas 14 lat). Dlaczego zaczęła uprawiać seks w tak młodym wieku? - Myślałam, że dzięki temu ludzie mnie polubią. Miałam duże kompleksy, częściowo przez to, jak byłam traktowana w domu - przekonywała. Jak wyjaśniła, jej ojciec, który zmarł miesiąc po porodzie, był "tyranem". Jednocześnie w napadach złości miał krzyczeć, że Paris i jej brat nie są jego dziećmi.

. Przekonywała przy tym ławę przysięgłych, że nie chciała wiedzieć o tym, że jest w ciąży. - Nie. Nigdy nie zrobiłam sobie testu. Bałam się, że wyjdzie pozytywny. Wolałam nie wiedzieć. [...] Zauważyłam, że przybrałam na wadze, ale starałam się znaleźć inne wytłumaczenia. W tamtym okresie naprawdę dużo jadłam (...) Moje mdłości były nieregularne. Myślałam, że się czymś strułam. Nigdy nie powiązałam tego z byciem w ciąży - mówiła.

Paris zmieniła również swoją wersję porodu. Tym razem nie odbył się on w wannie, a w momencie, w którym po prostu stała sobie przy oknie, a Stanley (tak zaczęła nazywać zmarłe dziecko) z "niej wypadł". - Zaczęłam panikować, bo w ogóle nie płakał i miał zamknięte oczy. Wszystko działo się tak szybko, że niewiele z tego pamiętam (...) Pamiętam tylko to, że uderzył się w głowę. Wokół szyi miał owiniętą pępowinę. Gdy ją rozplątałam, było już po wszystkim - mówiła, zaprzeczając wynikom sekcji, które wskazywały, że Stanley miał w płucach powietrze, czyli po porodzie oddychał.

Pomimo faktu, że dziecko miało złamaną czaszkę, 19-latka utrzymywała, że nigdy go nie uderzyła. - Miałam wrażenie, że coś cieknie mu z ust. Byłam przekonana, że włożyłam tylko dwie kulki waty. Tyle zapamiętałam - tłumaczyła watę w gardle noworodka. - Nie chciałam go skrzywdzić. Żałuję, że nie poprosiłam nikogo o pomoc. Nie ma dnia, żebym nie myślała o tym, jakim byłby dzieckiem. Byłam pewna, że urodził się martwy - dodała na koniec.

Wiadomo już, że proces potrwa co najmniej do końca czerwca. Do sprawy będziemy zatem wracać.

Rozprawa matki i teściowej, które doprowadziły do śmierci noworodka

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki