Będą podwyżki i zwalnianie pracowników

Dziura, a właściwie krater w budżecie, wynosi już 3.3 miliarda dolarów i stanowi ponad jedną trzecią deficytu całego stanu. Nie dziwi, że Bloomberg w końcu zdecydował się na ostre cięcia. W ich wyniku około 6300 pracowników zatrudnionych przez miejskie agencje pójdzie na bruk, kolejne 4000 będzie miało zmniejszone zarobki lub obcięte godziny pracy.

Ofiarą cięć padnie około 20 remiz strażackich, które będą pracowały jednie w ciągu dnia.
– To jest gra w rosyjską ruletkę, a stawką jest życie nowojorczyków – mówi szef związków zawodowych strażaków Stephen Cassidy.
Najbardziej ucierpi system szkolnictwa miejskiego. Na około 600 tysięcy osób zatrudnionych przez miasto, 135 tysięcy to nauczyciele. I to wśród tej społeczności będzie najwięcej zwolnień. Zagrożonych utratą pracy jest ponad 6 tys. osób. 

Jednym z największych obciążeń dla kasy naszego grodu są wciąż rosnące emerytury. W ubiegłym roku na wypłacenie należności emerytalnych miasto wydało 7 mld dolarów. W tym roku będzie to już 8.3 miliarda. Świadczenia naliczane są według starych zasad, dlatego niektóre emerytury są rzeczywiście dość wysokie. Na naszych łamach pisaliśmy o kolejarzu, którego roczna emerytura przekracza pensję wiceprezesa firmy, w której pracował.

Nowy Jork zamierza szukać pieniędzy gdzie się tylko da. Na przykład zmiejszone będą racje chleba dla osadzonych w areszcie. Ma to przynieść aż 1.5 miliona oszczędności. Niestety, planuje się też podniesienie opłat za miejsca postojowe. W blisko 50 tysiącach parkingów opłata przy „miterze” wzrośnie z 75 centów do dolara.