Cindy ostro zabrała się do promowania swojej kandydatury. Chociaż ziąb i deszcz, to z nagim biustem, ubrana tylko w majteczki, przechadzała się ulicami Paryża i przekonywała do swoich poglądów, czyli tolerancji, solidarności i wolności.
Zainteresowanie paryżan (głównie płci męskiej) tak nietypową kampanią wyborczą było spore. Trudno jednak dociec, czy zachwyt Francuzów spowodowany był wartościami, jakie głosiła seksbomba, czy jej dorodnym biustem.
Jedno jest pewne - Sarkozy takich argumentów jak Cindy Lee nie ma. Czy piękna i kontrowersyjna striptizerka namiesza na francuskiej scenie politycznej? Tego dowiemy się dopiero w przyszłym roku.