Sezon narciarski w okresie Bożego Narodzenia i Nowego Roku jest ważną częścią gospodarki wielu krajów europejskich, jednak Francja zdecydowała się zamknąć wyciągi narciarskie i zadbać, aby nikt spoza granicy nie przedostał się do Francji lub odwrotnie. Losowe kontrole graniczne będą miały na celu powstrzymanie francuskich wczasowiczów udających się na narty do sąsiedniej Szwajcarii, gdzie wyciągi narciarskie są otwarte. Castex powiedział, że jego obowiązkiem jest ochrona współobywateli. - Wniosek, z którego należy wyciągnąć jest taki, że „Nie jadę do Szwajcarii ”- powiedział w środę dla BFMTV, dodając, że każdy, kto pojedzie do Szwajcarii, po powrocie zostanie poddany kwarantannie.
Decyzja premiera nie u wszystkich wzbudziła entuzjazm. Châtel jest jednym z wielu ośrodków po obu stronach granicy, które tworzą teren narciarski Portes du Soleil. Burmistrz miejscowości Nicolas Rubin zarzucił francuskim przywódcom, że nie słuchają i nie konsultują się. - Mamy problem z francuskim rządem, który zamyka stoki na miesiąc przed Bożym Narodzeniem, podczas gdy nasi szwajcarscy sąsiedzi je otwierają - powiedział francuskiemu radiu. W geście solidarności wywiesił szwajcarską flagę na ratuszu miasta. - Zbliżamy się do muru berlińskiego lub Związku Radzieckiego - potępił decyzje rządu burmistrz Châtel w telewizji TF1. W samej Szwajcarii sytuacja wciąż się rozwija. Ośrodki alpejskie chcą zminimalizować ograniczenia, ale rząd zdecyduje w piątek, czy nałożyć ograniczenie na odwiedzających.