Według władz Wielkiej Brytanii to właśnie Dmitrij Kowtun razem z Andriejem Ługowojem, teraz deputowanym do izby niższej rosyjskiej Dumy Państwowej, otruł Aleksandra Litwinienkę, podając mu herbatę z radioaktywnym polonem. W Londynie, w miejscach, w których obaj mężczyźni przebywali, znaleziono potem ślady substancji. Zarówno Kowtun, jak i Ługowoj zaprzeczali oskarżeniom, a Moskwa odmówiła wydania ich Londynowi - przypomina PAP. Przed śmiercią Litwinenko mówił, że to Władimir Putin zlecił przeprowadzenie zamachu na jego życie. W sobotę, 4 czerwca agencja Reutera, powołując się na doniesienia rosyjskich mediów państwowych, poinformowała o śmierci Kowtuna. Mężczyzna zmarł w Moskwie z powodu zakażenia koronawirusem.
CZYTAJ TAKŻE: Putin stoi nad grobem? "Koniec jest bliski". Po jego śmierci będzie jeszcze gorzej?
Aleksandr Litwinienko był oficerem KGB, a później FSB. Potem stał się głośnym krytykiem Kremla. Ostatecznie wyemigrował do Wielkiej Brytanii i uzyskał brytyjskie obywatelstwo. Tam zaczął publikować materiały, w których oskarżał rosyjskie służby o bardzo poważne przestępstwa, m.in. o przeprowadzenie zamachów, które stały się pretekstem do rozpoczęcia drugiej wojny czeczeńskiej w 1999 roku.
CZYTAJ TAKŻE: Kadyrow spotkał się z Szojgu. Ich ustalenia niepokoją. Uwagę przykuwa jeden szczegół