Władze Luwru zapowiadają zamontowanie setki nowych kamer po kradzieży klejnotów. Ale do końca 2026 roku
Minął dokładnie miesiąc od głośnej kradzieży bezcennych klejnotów z paryskiego Luwru. Eksponatów nadal nie udało się odzyskać, zatrzymano jedynie podejrzanych. Jeden z nich ma 35 lat, od 15 lat mieszka we Francji i jest obywatelem Algierii, drugi to 39-latek z francuskim obywatelstwem, mieszkaniec podparyskiego Aubervilliers. Obaj byli już znani policji i prawdopodobnie właśnie to pozwoliło ich ująć, bo wcześniej pobrano próbki DNA z porzuconych przez sprawców przedmiotów. Na stanowisku dyrektora Luwru nie zaszły żadne zmiany. Nadal szefuje tam Laurence des Cars. Teraz pani dyrektor zapowiedziała zmiany w sławnym muzeum, ale niestety te najbardziej istotne nieprędko nastąpią, bo dopiero do końca przyszłego roku. Chodzi o sto kamer zewnętrznych. Na terenie Luwru ma też zacząć działać mobilny posterunek policji - ten pojawi się już w okresie świątecznym. Zostanie też powołany koordynator ds. bezpieczeństwa.
W biały dzień ukradli klejnoty wysadzane diamentami i szmaragdami, a potem uciekli na mopedach
Wieści o zuchwałym napadzie na Luwr obiegły świat w niedzielę 19 października rano. Sprawcy wykorzystali to, że w muzeum trwają prace budowlane. Autem z podnośnikiem podjechali pod okno. Dwóch złodziei wjechało na górę i wskoczyło do środka. Rabusie nie wzbudzili podejrzeń, bo mieli odblaskowe kamizelki i wyglądali jak część ekipy budowlanej. Porozcinali narzędziami gabloty i ukradli osiem historycznych skarbów, takich jak tiara cesarzowej Eugenii ozdobiona dwoma tysiącami diamentów czy naszyjniki ze szmaragdami. Jeden z klejnotów... został znaleziony blisko muzeum, tak jakby sprawcy wyrzucili go w krzaki lub może po prostu zgubili. To korona cesarzowej Eugenii. Rabusie porzucili potem auto z podnośnikiem i czmychnęli na mopedach, unosząc łupy. Cała operacja trwała zaledwie siedem minut.