Ta zbrodnia wstrząsnęła całym miasteczkiem. Jak podają chorwackie media, w nocy z 3 na 4 sierpnia dwaj Polacy, którzy mieszkają na Igrane, zaatakowali swoją 68-letnią sąsiadkę. W jej obronie stanął jej 67-letni brat Nikša Šodan. Polacy w wieku 32 i 50 lat pobili go tak dotkliwie, że zmarł. Całe, liczące zaledwie 400 mieszkańców miasteczko, jest wstrząśnięte. "Myślę, że Igrane straciło swoją niewinność przez to wydarzenie. To straszne. Trudno to sobie nawet wyobrazić. Ci ludzie nie powinni już tu być" - mówi jeden z mieszkańców. "Nikša nigdy nie miał do nikogo urazy, był spokojnym człowiekiem. Jesteśmy tu sąsiadami, nigdy żadnego skandalu, nigdy niczego… Nie mam słów" - mówi kolejna mieszkanka, cytowana przez serwis "Dnevnik".
Polacy pobili Chorwata na śmierć
Polacy zostali zatrzymani, przebywają w areszcie, lokalne władze obawiają się, że mogliby uciec. Są podejrzewani o nieumyślne spowodowanie śmierci, usłyszeli już zarzuty. Grozi im do pięciu lat więzienia. Na Igrane sytuacja jest bardzo napięta. Na domach Polaków pojawiły się napisy "Mordercy", "Polscy mordercy", "Fuck off". Podobno już wcześniej dochodziło do niepokojących incydentów z Polakami w chorwackim Igrane - były zgłaszane na policję. Nic jednak nie zrobiono w tej sprawie.
Morderstwo w Chorwacji. Burmistrz do Polaków: "Sprzedajcie domy"
"Zaapelowałbym, jeśli to możliwe, o sprzedaż tych domów, o opuszczenie Igrane, bo tu już nie ma współistnienia. To mała miejscowość, 200 metrów od wybrzeża, wszyscy mieszkają razem, teraz nie będzie tam życia, współistnienia" - powiedział burmistrz Podgory, Ante Miličić. Diana Šimac Materić, jedna z mieszkanek Igrane, zorganizowała w ubiegły czwartek pokojowy protest, żądając "sprawiedliwości dla Nikšy", który, jak mówiła portalowi Index.hr, został zamordowany na oczach swojej siostry, u progu domu. "W ciągu ostatnich czterech lat co najmniej 70 razy policja była wzywana do kilku różnych Polaków, którzy stosowali przemoc wobec nas i naszych gości. Jedna z moich letniczek zadzwoniła na policję z mojego telefonu w zeszłym miesiącu, po tym jak bandyci przeskoczyli przez balustradę balkonu, zaczęli ją obrażać i wrzucili jej ręczniki do morza" - twierdzi kobieta.
Mieszkańcy chcą się pozbyć Polaków z wyspy. Niektórzy chcą wystąpić o pozwolenie na broń, "ponieważ boją się Polaków, właścicieli kilku domów tuż przy plaży, którzy systematycznie ich nękają". "Hałasują w środku nocy i puszczają głośną muzykę, dlatego siostra Šodana ostrzegła ich kilka dni temu. Po tym, jak ją zaatakowali, Nikša Šodan stanął w jej obronie" - czytamy.