Informujący o sprawie portal twojapogoda.pl opisuje, że na nagraniu widać Romulusa McNeila, doradcę Akademii Technologicznej w rejonie miasta Conway w amerykańskim stanie Karolina Południowa. Mężczyzna, idąc w strugach deszczu z parasolem w ręku, wracał ze spotkania na kampusie. Nagle, ni stąd ni zowąd tuż obok niego uderzył piorun. Na szczęście w momencie jego uderzenia McNeil podniósł prawą nogę do góry i to najprawdopodobniej uratowało mu życie. Gdyby obie stopy jednocześnie dotykały chodnika, mogłoby dojść do porażenia na skutek tzw. napięcia krokowego.
Sam mężczyzna wspominał, że zobaczył błysk i usłyszał jakby wystrzał, a następnie poczuł silny podmuch.
Wyglądało to następująco:
Jak wytłumaczono: - Gdy stopy znajdują się w odległości około metra od siebie, dochodzi między nimi do dużej różnicy potencjałów, związanej z ładunkami elektrycznymi w odległych punktach podłoża. To zwiększa intensywność wyładowania elektrycznego. Ponadto żadna z jego stóp nie dotykała kałuży. Materiał wideo pokazuje, jak chwilę po wyładowaniu, jego stopa ląduje w kałuży. Dotknięcie stopą kałuży chwilę wcześniej, mogłoby się skończyć porażeniem, ponieważ woda to przewodnik.
Przypomniano również, że trzymanie parasola w dłoni w czasie burzy nie jest bezpieczne. Jego metalowy czubek dobrze przewodzi prąd, więc cała energia błyskawicy z łatwością spływa po rączce, następnie przez ludzkie ciało, i rozładowuje się w gruncie.