Kim jest Polka, która zatłukła wnuczkę młotkiem i poderżnęła jej gardło [SZCZEGÓŁY]

2013-10-11 16:51

Na jaw wychodzą kolejne szczegóły makabrycznej zbrodni, do której doszło w minioną niedzielę w spokojnym miasteczku Oak Lawn pod Chicago. Według oskarżycieli, 62-letnia Alfreda Giedrocz uderzyła swoją wnuczkę młotkiem, a gdy zobaczyła, że maleństwo jeszcze żuje, przytuliła je i poderżnęła gardło. Sądziedzi Polaków są wstrząśnięci. – Bolesław i Alfreda bardzo często zajmowali się swoimi wnukami i robili to z wielką przyjemnością. Byli spokojną parą, która mieszkała w tej okolicy od 20 lat – mówią.

Alfreda Giedrocz jest teraz zatrzymana, oskarżono ją o morderstwo pierwszego stopnia.

Zastępca prokuratora i szef policji w Oak Lawn, Mike Murray odmówili odpowiedzi na pytania, czy kobieta była chora psychicznie oraz jaki był motyw zabójstwa... Wyznał też, że w swej 26-letniej karierze prokuratorskiej nie miał do czynienia z tak strasznym mordem.

Dodał, że zarówno on, jak i policjanci pracujący przy tej sprawie przechodzą bardzo trudne chwile oraz modlą się za rodzinę ofiary. Ponieważ zamordowana była w wieku poniżej 12 lat i morderstwo było szczególnie okrutne, oskarżona nie ma możliwości wyjścia na wolność za kaucją. Jej następne przesłuchanie odbędzie się 28 października.

Giedrocz mieszka w USA od 1983 roku, jest obywatelką amerykańską i ma za sobą 8 klas edukacji. Jest matką czworga dzieci...

Opis morderstwa

Prokuratorzy ze szczegółami już w poniedziałek opisali, jak kobieta za pomocą młotka i wielkiego noża pozbawiła życia własną wnuczkę... 6-miesięczna Vivian Summers w niedzielę rano została położona na kanapie w salonie domu swoich dziadków w Oak Lawn niedaleko Chicago.

CZYTAJ TEŻ: Polka uderzyła wnuczkę młotkiem, przytuliła i poderżnęła gardło!

Niemowlę podrzucił do dziadków zięć oskarżonej, który pomagał synowi państwa Giedrocz w pracach domowych po drugiej stronie ulicy. Był przekonany, że maleńka dziewczynka jest pod dobrą opieką; że jak zawsze odda w ręce babci swój największy skarb, bo przecież nigdzie nie jest jej tak dobrze, jak w ciepłym domu kochających dziadków...

Mąż Alfredy Giedrocz, Bolesław, poszedł po jakimś czasie do domu naprzeciwko, by sprawdzić postępy prac i zostawił swoją żonę sam na sam z dzieckiem. Wtedy kobieta nagle podeszła do szafki, wyciągnęła młotek, który położyła tam noc wcześniej...

Powtórzmy za oskarżycielami:

"Oskarżona najpierw położyła niemowlę na podłodze, a następnie za pomocą młotka uderzyła ofiarę kilkakrotnie w głowę i ciało" - mówił asystent prokuratora stanowego Michael Deno. - "Ponieważ ofiara wciąż płakała i ruszała się, kobieta udała się do kuchni i wróciła z dużym nożem. Następnie wzięła dziecko na ręce, przytuliła, a potem poderżnęła jej gardło" - opisuje przebieg morderstwa asystent prokuratora.

Spokojna okolica

W miasteczku Oak Lawn od lat nie doszło do żadnego morderstwa, a życie jego mieszkańców było spokojne. Dlatego nie tylko rodzina, ale także sąsiedzi okrutnej babci są wstrząśnięci tym mordem i wciąż nie mogą uwierzyć w to, co się stało. Ciągle zadają sobie pytanie "dlaczego" i ciągle nie potrafią na nie opowiedzieć...

- Kiedy w ostatnią niedzielę rano wróciłam z kościoła i zobaczyłam dom Giedroczów otoczony przez policję oraz oklejony policyjną taśmą, nie miałam pojęcia, co się stało, bo tego nawet nie można sobie wyobrazić. Nie pamiętam, kiedy ostatnio były u nas radiowozy policyjne, bo tu zawsze było tak spokojnie. Kiedy dowiedziałam się o sprawie, nie mogłam uwierzyć i pomyślałam, że ta kobieta nie ma w sercu Boga i nie może być przy zdrowych zmysłach - opowiada nam sąsiadka oskarżonej.

Inny sąsiad dodaje, że pamięta doskonale, że zarówno Bolesław, jak i Alfreda bardzo często zajmowali się swoimi wnukami i robili to z wielką przyjemnością. Byli spokojną parą, która mieszkała w tej okolicy od 20 lat.

- Kiedy tylko była ładna pogoda, bawili się z dziećmi na dworze, właśnie dla tych dzieci, by były bezpieczne, wybudowali ogrodzenie. Chodziło o to, żeby przypadkiem nie wybiegły na ulicę i by nic złego im się nie stało...

Niestety, ani Bolesław, ani Alfreda nie mówili dobrze po angielsku, a przez tę barierę językową nie mieli najlepszego kontaktu z sąsiadami.

Mimo to byli bardzo mili i przyjaźni. Nic nie wskazywało na to, że Alfreda ma jakieś problemy psychiczne, tak naprawdę jednak przecież nigdy nie wiadomo, co się dzieje za zamkniętymi drzwiami sąsiadów.

Jak się dowiedzieliśmy, Amy, mama malutkiej Vivian, kiedy dowiedziała się, że jest w ciąży, czuła się jak najszczęśliwsza osoba na świecie.

Ona i Joe byli bardzo zgodną i miłą parą. Mama Amy często odwiedzała ją i swoją wnuczkę, pomagając w rodzinnych obowiązkach. W środę, 8 października, okrutna babcia Alfreda Giedrocz ukończyła 62 lata. Urodziny spędziła sama w areszcie.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki