Kiedy w 2007 roku Britney Spears (39 l.) przechodziła załamanie nerwowe, mówił o tym cały świat. Wszyscy śledzili na żywo jej ataki z parasolką na paparazzi, ogolenie sobie głowy, walkę z uzależnieniem od alkoholu, leków i narkotyków. Doszło do tego, że w 2008 roku prawną kuratelę nad majątkiem Britney przejął jej ojciec Jamie Spears (65 l.). Od tamtej pory minęło już 11 lat. Britney wróciła do formy, wytrzeźwiała i znalazła nową miłość. Ale wciąż nie może odzyskać prawa do decydowania o swoich pieniądzach.
Sąd zdecydował w zeszłym roku, że kuratela Jamiego nie zostanie zakończona, ponieważ Britney trafiła wóczas na krótko do szpitala psychiatrycznego z niewyjaśnionych powodów. Internet aż huczał od plotek, ze piosenkarka została tam zamknięta nie ze swej woli i pozostaje praktycznie ubezwłasnowolniona przez własnego ojca. Fani utworzyli nawet ruch "Free Britney". Teraz w dodatku do boju o 200 milionów dolarów, bo mniej więcej tyle wynosi obecnie fortuna gwiazdy, dołączyła jej własna matka. Jak informuje "The Blast",
Lynne Spears (65 l.) złożyła w sądzie w Los Angeles wniosek o zarządzanie majątkiem córki. A co na to Britney? Właśnie ujawniono list, który piosenkarka miała napisać w 2008 roku. Padają w nim słowa, że "nie ma żadnych praw" i "została okłamana" oraz "wmanewrowana" w kuratelę ojca.