Wojna w Ukrainie

Rosjanie strzelali do niego trzy razy. Ihor wspomina koszmar okupacji. "Strzelali do cywilów z czołgów i palili domy fosforem"

2022-12-03 9:01

- Rosyjskie wojska, które okupowały tereny południowej Ukrainy, strzelały do cywilów z czołgów i helikopterów. Dostałem odłamkiem pierwszego dnia okupacji, potem byłem ranny jeszcze dwukrotnie – powiedział w rozmowie z PAP Ihor, członek ukraińskiej obrony terytorialnej we wsi Kyseliwka.

Do tej położonej w obwodzie mikołajowskim miejscowości armia agresora wkroczyła 10 marca. Była tu krótko, by 23 marca wycofać się pod naporem wojsk ukraińskich na dalsze pozycje - wyjaśnia PAP. Wieś znalazła się jednak bezpośrednio na linii frontu i była ostrzeliwana aż do listopada. Dziś po Kyseliwce zostały tylko ruiny.

Rosjanie strzelali do niego trzy razy. Ihor wspomina koszmar okupacji. "Strzelali do cywilów z czołgów i palili domy fosforem"

- Pierwszy raz dostałem odłamkiem 22 marca. Trafiłem pod ogień z rosyjskiego helikoptera. Drugi raz zostałem ranny, jak strzelali z czołgu. Jechałem wtedy skuterem. Trzeci raz dostało mi się od artylerii – wspomina w rozmowie z PAP Ihor.

Mężczyzna przyjechał do Kyseliwki z Mikołajowa, gdzie jego rodzina znalazła schronienie, gdy musiała uciekać przed wojną. Towarzyszy mu żona, Swieta. Ich dom został całkowicie zrujnowany.

Para chodzi po swoim obejściu, ostrożnie omijając miejsca, w których z ziemi wciąż sterczą pociski. Rzeczy, z których da się jeszcze skorzystać, pakują do starej, białej łady. W karoserii samochodu widać okrągłe dziury po kulach.

- Kiedy zaczęło się robić gorąco, każdy uciekał stąd, jak mógł. W pierwszej kolejności kobiety i dzieci. Jechali samochodami, motocyklami, rowerami. To był koszmar, ale musieliśmy się jakoś ratować, bo ruscy nakrywali wioskę gradami – wyjaśnia Swieta.

Swieta z dziećmi wyjechała do miasta, gdzie mieszka siostra Ihora. Sam Ihor zdecydował, że pozostanie na miejscu. - Musiałem pilnować dobytku, a poza tym pomagałem naszym chłopcom, przekazując im informacje o pozycjach Rosjan. Znam teren, więc dokładnie wiedziałem, co gdzie i jak – mówi.

Ihor był członkiem obrony terytorialnej, którą mieszkańcy powołali jeszcze na początku otwartej fazy wojny Rosji przeciw Ukrainie.

- Obronę terytorialną stworzyliśmy jeszcze w pierwszych dniach wojny. Składała się przede wszystkim z myśliwych, którzy mieli w domu broń. Chodziliśmy po wsi, patrolowaliśmy ulice. Gotowi byliśmy walczyć, ale jak weszli ruscy, nasi przekazali nam rozkaz, żeby ich nie prowokować i nie strzelać. Gdybyśmy ich sprowokowali, to już byśmy nie żyli – opowiada.

Ihor został w Kyseliwce aż do maja. Mówi, że zdecydował się na wyjazd, gdy Rosjanie zaczęli ostrzeliwać wieś pociskami fosforowymi.

 Rosjanie pokrywali domy w Ukrainie fosforem i podpalali

- Nie wytrzymałem 12 nocy fosforu. Pokrywali nimi całą wieś, budynki płonęły jak zapałki, jeden po drugim. Zdecydowałem przedostać się do Mikołajowa – relacjonuje.

Dziś małżeństwo wierzy, że zdoła odbudować zrujnowany dom i powróci do Kyseliwki. Ihor wyznaje, że dziękuje Bogu za to, że wszyscy członkowie jego rodziny są cali i zdrowi.

- Udało nam się przeżyć i to jest najważniejsze. Jestem cały i żywy, moja rodzina, żona i dzieci, żyje. Moim jedynym problemem jest to, że od tych ostrzałów zacząłem się jąkać, ale może jakoś sobie z tym poradzę– mówi w rozmowie z PAP.

Sonda
Czy rozważałeś/aś wyjazd z Polski w obawie o bezpieczeństwo kraju w związku z wojną w Ukrainie?
Z ogarniętej wojną Ukrainy do Cyrku Zalewski

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki