Charlie Gard cierpi na niebywale rzadką chorobe mitochondrialną, która powoduje zanik mięśni i stopniowo wyniszcza jego mózg. Niespełna roczny chłopiec jest jedną z zaledwie kilkunastu osób na całym świecie, która cierpi na tę nieuleczalną chorobę. Parę miesięcy temu, wyczerpawszy wszystkie możliwe sposoby leczenia, lekarze zdecydowali, że należy odłączyć dziecko od aparatury, aby zapewnić mu godną smierć. Wtedy zaczęła się batalia rodziców w sądach o życie dziecka. Zasięgnęli oni nawet pomocy Europejskiego Trybunału Praw Człowieka, ponieważ była szansa na podjęcie eksperymentalnego leczenia w Stanach Zjednoczonych, na które rodzice zebrali pieniądze. Niestety, szansa na jakąkolwiek poprawę była znikoma, więc rodzicom konsekwentnie odmawiano. W tym momencie na walkę w sądach zmarnowano tak wiele czasu, że za późno jest na leczenie Charliego. Rodzice postanowili, że chłopiec zostanie odłączony od aparatury.
- Dla Charliego jest już za późno, zbyt wiele czasu nam uciekło, doszło do nieodwracalnych zmian w ciele chłopca i jego dalsze leczenie nie daje szans na powodzenie - tłumaczył Grant Armstrong, adwokat reprezentujący rodziców Charliego. - Charlie czekał cierpliwie na leczenie. Z powodu różnych opóźnień, cień szansy, jaki mieliśmy, przepadł - wyjaśnił.