Nicolas Rossi sfingował swoją śmierć, by uniknąć więzienia. Uciekł do Szkocji i zaczął nowe życie. Został złapany i twierdzi, że on to nie on
"A jak cię złapią na kradzieży za rękę, to mów, że to nie twoja ręka” - słynny cytat z filmu "Młode wilki" dobrze pasuje do losów 35-letniego dziś Nicolasa Rossi. Ten przestępca twierdzi, że on to nie on! Wszystko zaczęło się w 2008 roku. Rossi zdaniem śledczych dopuścił się wtedy gwałtu na swojej byłej 21-letniej dziewczynie. To nie wszystko. Był też poszukiwany za inną napaść seksualną oraz oszustwo, które pozwoliło mu wypłacić z kart kredytowych ojczyma 200 tysięcy dolarów. Nicolas Rossi postanowił zwiać ze Stanów Zjednoczonych, gdy tylko grunt zaczął mu się palić pod nogami w kilku stanach naraz. By zatrzeć ślady... sfingował swoją śmierć w 2020 roku. Opowiadał w mediach, że walczy z ostatnim stadium chłoniaka, potem porozwieszał własne nekrologi. Uciekł do Szkocji i zaczął nowe życie. Całkowicie nowe. Podrabiane dokumenty pozwalały mu dowolnie zmieniać tożsamość. Jako świetny manipulator potrafił zauroczyć każdego. W tym kobietę, która została jego żoną, święcie wierząc w jego opowieści o tym, że... jest irlandzkim osieroconym inwalidą na wózku, który nigdy nie był w Ameryce i nazywa się Arthur Knight.
Udawał Irlandczyka na wózku inwalidzkim, wpadł przez koronawirusa. Sędzia zdecydował o ekstradycji
Oszust wpadł przez... koronawirusa. W 2021 roku znalazł się pod respiratorem w szpitalu w Glasgow. Lekarze próbowali ustalić tożsamość nieprzytomnego pacjenta i tak na trop zbiega wpadł Interpol. Po wyjściu z kliniki "Artur Knight" został aresztowany. Zgadzało się wszystko - DNA i charakterystyczne tatuaże. Ale on nadal mówił, że to "nie jego ręka". Wymyślił, że tatuaże dorobiono mu, gdy był w śpiączce, tak by wrobić go w przestępstwa, których nie popełnił. Podczas rozprawy w sprawie ekstradycji do USA pojawił się na sali sądowej za pośrednictwem łącza wideo. Tym razem w ogóle nie odpowiedział na pytanie o to, czy jest Rossim. Sędzia uznał, że może dojść do ekstradycji.