słońce

i

Autor: pixabay.com

Słońce da o sobie znać burzami geomagnetycznymi. Nie straszymy, ale...

2022-03-15 18:01

Amerykańska instytucja rządowa prognozująca pogodę i ostrzegająca przed ekstremalnymi zjawiskami pogodowymi – NOAA oraz brytyjski MetOffice ostrzegają, że w najbliższych dniach do Ziemi dotrze kilka burz słonecznych. Na szczęście nie o takim kalibrze, by przyniosły tzw. koniec świata wskutek efektu Carringtona. Chociaż…

Nie jesteśmy na tyle mądrzy, by w 100 proc. przewidzieć, jak zachowa się Słońce. Tak jak mamy na ziemi pogodę, tak jest i ona w przestrzeni kosmicznej. Z tym że wiatr, temperatura i powietrze zastępuje, pole magnetyczne, promieniowanie, cząstki materii, plazmy, wyrzucanej ze Słońca wskutek zachodzących w nim reakcji termojądrowych. To się uczenie określa wyrzutami koronalnymi i to one wywołują burze słoneczne, a które mogą wywoływać efekt Carringtona (EC). A zatem NOAA i MetOficce zakomunikowały, że prognozowane burze geomagnetyczne będą umiarkowanego natężenia, osiągającymi G1 i G2 w pięciostopniowej skali burz słonecznych.

Instytuty wyjaśniają, że takie burze mogą na dużych wysokościach zakłócać sygnały radiowe, mogą doprowadzić do uszkodzeń satelitów, a w ekstremalnym przepadku nawet do tego, że zejdą z orbity i spalą się w ziemskiej atmosferze. Burze słoneczne, nawet o tak umiarkowanym potencjale, mogą wywołać, przy splocie różnych okoliczności, zakłócenia w działaniu sieci energetycznych i w aktywności… ptaków. Mogą one najzwyczajniej stracić orientację w lotach.

Gdyby burza geomagnetyczna miała osiągnąć szczyt skali, to… lepiej o tym nie myśleć. Taką odnotowano między 28 sierpnia a 2 września 1859 r. Rozbłysk na Słońcu, jako zaobserwował amator astronomii Richard Christopher Carrington. Odtąd burzę słoneczną, która emituje taką masę zakłóceń elektromagnetycznych, że pozbawia globalnie świat (lub znaczną jego część) energii elektrycznej nazywa się efektem Carringtona. Impuls spala transformatory, co – gdyby zdarzyło się choćby w części świata – oznaczałoby, że cywilizacja (to co z niej by zostało) cofnęła by się do XVIII, góra początków XIX w. Gdyby teraz doszło do takiej burzy, jak w 1859 r., to szacuje się, że usuwanie skutków EC potrwałoby ok. 10 lat, a straty tylko w USA wyniosłyby ok. 10 bln USD!

Burzy słonecznej wywołującej nie tylko zorze polarne poza strefą podbiegunową, ale i EC część naukowców spodziewała się w roku 2012 lub 2013. Było o tym na tyle głośno, że powstał nie tylko film „2012”, ale do sprawy podeszła poważnie nawet Unia Europejska. W 2010 r. ówcześni europosłowie – Adam Gierek i Bogusław Liberadzki oficjalnie zapytali, jak UE jest przygotowana na takie zagrożenie. „Zgodnie z obserwacjami astrofizyków z amerykańskiej Narodowej Akademii Nauk (NAS), struktura powierzchni Słońca przypomina sytuację zaobserwowaną 150 lat temu przez Richarda Carringtona. Istnieje więc prawdopodobieństwo, że w połowie 2013 r. będzie miała miejsce wielka burza geomagnetyczna, która może wywołać uszkodzenie sieci energetycznych, zniszczenie łączności satelitarnej oraz – co niezwykle groźne – globalny black-out” – napisali parlamentarzyści. I zapytali: „W jaki sposób zabezpiecza się w UE instalacje sieci elektrycznej oraz satelity i inne instalacje telekomunikacyjne przed zniszczeniem oraz gwałtownymi zakłóceniami funkcjonowania?”. Na szczęście do EC nie doszło, więc nie było możliwości, by zapewnienia o tym, że instalacje są zabezpieczone, zostały poddane weryfikacji.

Sonda
Czy wierzysz w koniec świata?

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki