Do tragicznego w skutkach wypadku doszło w środę ok. godziny 21:30 ((1 listopada, około godz. 2.30 czasu polskiego). Wiadomo już, że polski duchowny zostanie pochowany w Polsce, jednakże termin sprowadzenia jego ciała oraz późniejszego pogrzebu nie jest jeszcze znany.
Na misję do Boliwii ks. Lewandowski wyjechał przed dwoma laty. Wcześniej przygotowywał się do niej w Centrum Formacji Misyjnej w Warszawie. Jak mówił w wywiadzie dla „Gościa Niedzielnego”, pomysł wyjazdu podsunął mu przed kilkoma laty biskup Jan Wieczorek. W tym samym wywiadzie opowiadał o ciężkim wypadku samochodowym, z którego cudem wyszedł bez większego szwanku (będąc już księdzem). Jak wspominał:
Popatrzyłem w niebo i powiedziałem: 'Dobra, wygrałeś!'. Zrozumiałem, że Pan Bóg daje mi kolejną szansę. W głowie zaczęło mi kołatać zdanie, które kiedyś usłyszałem, że będę albo świętym, albo nikim. Postanowiłem powalczyć i wtedy stara myśl odżyła na nowo. Poszedłem do biskupa Jana Kopca, żeby zapytać, czy zgodzi się na wyjazd na misje. Zgodził się zaskakująco łatwo. Akurat wtedy wrócił z Boliwii, gdzie widział, jak pracują nasi księża. Lepiej niż ja wiedział, o czym rozmawiamy.
Zmarły ks. Lewandowski przyjął święcenia kapłańskie w 2010 roku. We wrześniu 2016 roku zdecydował się na uczestnictwo w misji w Boliwii. W jego rodzinnej parafii w Gliwicach odbyła się wówczas uroczystość posłania go do wikariatu Nuflo de Chavez w Boliwii.