Socjaliści nie mają recepty na kryzys

2009-06-13 4:20

Węgrzy pokazali, że lewicowe rządy uważają za nieudolne - uważa węgierski polityk Gábor Hárs

"Super Express": - Jak pan ocenia wybory do Parlamentu Europejskiego na Węgrzech?

Gábor Hárs: - Eurowybory wygrał u nas, zgodnie z sondażami, opozycyjny, prawicowy Fidesz, który poparła ponad połowa głosujących Węgrów - 54 proc. Prawica jest podwójnym zwycięzcą, bo 14 proc. uzyskała nowa, skrajnie prawicowa neofaszystowska partia Jobbik. Sprawująca władzę Węgierska Partia Socjalistyczna dostała tylko 17 proc.

- Z czego wynika klęska socjalistów?

- Z wielkiego rozczarowania. Rządzący od lat socjaliści po prostu nie radzą sobie z ciężką sytuacją gospodarczą w kraju. Węgrzy uważają, że obecny rząd, który został mianowany miesiąc temu, jest równie nieudolny, jak poprzedni. To - jak pokazały wybory - odczucie większości. Według niedawnego sondażu najlepszym szefem rządu byłby przywódca Fideszu i były premier Viktor Orbán, natomiast obecny premier Gordon Bajnai ma bardzo małe, 8-procentowe poparcie. - Dokładnie takie samo, jak lider eurolisty partii Jobbik!

- Można powiedzieć, że w eurowyborach skrajna prawica odniosła sukces. Najlepszy w historii wynik uzyskała również w innych krajach Europy Środkowo-Wschodniej: Rumunii, Bułgarii czy na Słowacji. Czy ta część Starego Kontynentu radykalizuje się?

- To prawda, sukcesy skrajnej prawicy nie są tylko węgierską specjalnością. Bez wątpienia wpływ na to ma kryzys. Podobne tendencje są w całej Europie, np. w Wielkiej Brytanii. W krajach Europy Środkowo-Wschodniej poparcie dla nurtów prawicowych wynika jednak nie tylko z nieudolności socjalistycznych rządów, którą wyborcy mogą rozliczyć. Przyczyną jest przede wszystkim odmienna niż na Zachodzie sytuacja geopolityczna, zdeterminowana przez doświadczenia komunizmu.

- Wracając do lewicy. Premier Bajnai nie jest w stanie odwrócić katastrofalnej sytuacji gospodarczej na Węgrzech?

- Jest jeszcze za wcześnie na tego typu jednoznaczne oceny. Nie chodzi zresztą o to, czy premier jest w stanie, ale czy w ogóle istnieje taka możliwość. Bo dobra wola to za mało, mamy przecież do czynienia z problemem globalnym. Antykryzysowy pakiet ustaw gospodarczych, przygotowany przez ten rząd, oceniam jednak jako dobry.

- Jakie elementy wchodzą w skład tego pakietu?

- Zawiera on m.in. propozycje cięć socjalnych, np. zmniejszenia emerytur, zasiłku macierzyńskiego i rodzinnego. Część propozycji będziemy głosować niebawem, część w lecie, jeszcze inne dopiero w 2010 r.

- Czy odebranie przywilejów socjalnych i tak ubogim już ludziom nie pogorszy jeszcze bardziej ich sytuacji materialnej?

- Na pewno tak, ale tylko w krótkiej perspektywie. Różnica między poprzednim a obecnym premierem polega na tym, że Ferenc Gyurcsány uspokajał, iż wprowadzanie reform będzie bezbolesne, a Bajnai od razu zapowiedział, że uderzą one w każdą węgierską rodzinę.

- Dlaczego kryzys dotknął Węgry bardziej niż inne kraje regionu?

- Premier Gyurcsány próbował reformować kraj, ale jego program był nierealny z dwóch powodów. Po pierwsze, nie wziął pod uwagę, że poparcie dla niego w parlamencie jest nikłe, zwłaszcza gdy z koalicji odeszli liberałowie - wtedy socjalistom pozostało już tylko polityczne lawirowanie. Po drugie, społeczeństwo nie było przygotowane na tak głębokie zmiany, bo Gyurcsány chciał radykalnie przekształcić całe życie społeczne. Bajnai nie jest politykiem, tylko ekonomistą, i nie ma tak rewolucyjnego planu.

- Węgry w drugiej połowie lat 90. uchodziły za kraj najlepiej rozwijający się w Europie Środkowej, Polska była wtedy daleko za wami. Teraz jest na odwrót. Jak doszło do tak radykalnej zmiany w rozwoju gospodarczym obu krajów?

- Zawsze uważałem, że siła polityczno-gospodarcza Polski jest większa niż Węgier. Kiedy wchodziliśmy do NATO i UE, uważałem za naturalne, że Polska będzie miała pierwszy głos wśród wszystkich nowych członków. Podobnym wzorem jesteście w sferze kultury. Jeśli chodzi o gospodarkę, bardziej otwarte są Węgry. Ale czas, kiedy przyciągaliśmy inwestycje zagraniczne, i właśnie dzięki temu mogliśmy się tak prężnie rozwijać, minął. Teraz mamy zbyt wysokie podatki - 25 proc. VAT, co istotnie odstrasza inwestorów. Na Słowacji np. ten podatek jest o połowę niższy, więc tam sytuacja nie jest tak ciężka. Na Węgrzech dochodzi do tego walka polityczna - nigdzie w Europie nie jest ona tak ostra, jak między naszymi dwiema głównymi partiami, czyli socjalistami i Fideszem.

Gábor Hárs

Poseł do parlamentu węgierskiego, były ambasador w Warszawie (1995-98), tłumacz literatury polskiej

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki