Zginęli, bo byli uwięzieni w paach

2018-03-14 1:00

Specjaliści z federalnej agencji National Transportation Security (NTS) ustalają przyczyny katastrofy helikoptera, który runął do East River. Jedyny ocalały, pilot maszyny, powiedział inspektorom, że zawiniły narzędzia mechaniczne, które na czas nie odcięły silników. O śmierć pasażerów obwinił pasy bezpieczeństwa, w które - zgodnie z wymogami - byli zapięci.

Wrak helikoptera został już wyciągnięty z rzeki i inspektorzy NTS przeprowadzają swoje badania w celu ustalenia dokładnych przyczyn katastrofy. Helikopter należący do firmy Liberty Helicopters z New Jersey był operowany przez doświadczonego pilota Richarda Vanace'a (33 l.), który nie miał w przeszłości żadnych awaryjnych przypadków. Sama firma też jest zaliczana do bezpiecznych. Zdaniem pilota nie zadziałał mechanizm, który pozwoliłby awaryjnie wyłączyć silniki, umożliwiając swobodne lądowanie. To jednak muszą zbadać agenci NTS.

We wtorek podano nazwiska ofiar. Są to Brian McDaniel (26 l.), Trevor Cadigan (26 l.), Carla Vallejos Blanco (29 l.), Tristan Hill (29 l.), Daniel Thompson (34 l.). Zdaniem pilota pasażerowie zostali uwięzieni w helikopterze przez pasy bezpieczeństwa, z których nie byli w stanie się wydostać.

Grupa młodych ludzi wynajęła helikopter, by porobić sobie zdjęcia miasta. Skończyło się tragicznie. 11 minut po starcie maszyna runęła w niedzielę w nocy w lodowatą East River.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki