Chorzy na zespół pęcherza nadreaktywnego bez nowoczesnych terapii

i

Autor: Shutterstock

Chorzy na zespół pęcherza nadreaktywnego bez nowoczesnych terapii

2018-08-10 12:37

Pacjenci z zespołem pęcherza nadreaktywnego (OAB) nadal nie są w Polsce leczeni zgodnie ze światowymi standardami. I nic nie wskazuje na to, żeby miało się to szybko zmienić, bowiem  decydenci uznają  to schorzenie za umiarkowanie istotne, mimo iż potrafi ono zrujnować życie bardziej niż cukrzyca czy nadciśnienie.  Taka opinia uniemożliwia wprowadzenie refundacji za nowoczesne leki na OAB.

Kilka miesięcy temu Rada Przejrzystości wydała w opinię  w sprawie efektywności oraz przygotowania danych do rankingu produktów leczniczych w populacji osób powyżej 75 roku życia. W  jej uzasadnieniu pacjenci ze Stowarzyszenia Osób z NTM UroConti przeczytali ze zdumieniem, że w kategorii leki urologiczne stosowane w nietrzymaniu moczu (solifenacyna i tolterodyna) „rada uznaje problem zdrowotny, jakim jest nietrzymanie moczu za bardzo istotny”,  ale wskazanie refundacyjne, w odniesieniu do którego rozpatrywana była skuteczność wymienionych leków, czyli nadreaktywność pęcherza moczowego – „za umiarkowanie istotny”. Takie podejście jest o tyle zastanawiające, że to właśnie zespół pęcherza nadreaktywnego jest wskazaniem, w którym nietrzymanie moczu musi być leczone.

Pacjent się nie liczy?

Pacjenci uważają opinię Rady za powierzchowną i nieobiektywną. 4 czerwca br. napisali w tej sprawie do jej Przewodniczącego. Do dziś nie otrzymali odpowiedzi. - Nie wiemy, co o tym myśleć – mówi Teresa Bodzak, przewodnicząca Sekcji Pęcherza UroConti. – Schorzenie, jakim jest zespół pęcherza nadreaktywnego, powinno być uznane za problem zdrowotny równie istotny, o ile nie bardziej, niż samo nietrzymanie moczu. Jego elementem są parcia naglące, często bardzo bolesne, przebiegające z nietrzymaniem moczu, częstomoczem dziennym i/lub nocnym. W efekcie tej niesprawności pacjenci nie mają wpływu na częstotliwość oddawania moczu i jego ilości. Szczególnie wśród osób starszych jest to bardzo niebezpieczne. Od ekspertów słyszymy, że 70 proc. wszystkich złamań szyjki kości udowej u kobiet ma miejsce w nocy w drodze do łazienki. Kobiety z pęcherzem nadreaktywnym, wstające po kilka razy w nocy do toalety często ulegają tym urazom ślizgając się na własnym moczu! I to jest umiarkowanie istotny problem?!

- Ciekawe, w oparciu o czyje opinie merytoryczne Agencji Oceny Technologii Medycznej i Taryfikacji przygotowuje takie rekomendacje, bo nie wierzymy, żeby ktoś z ekspertów medycznych powiedział, że nietrzymanie moczu jest poważnym problemem, a pęcherz nadreaktywny już nie! – zastanawia się Teresa Bodzak. – Jesteśmy też zaskoczeni, że nikt z nie zwrócił się do środowiska pacjenckiego z prośbą o opinie w tej sprawie. Jak to się ma do słów ministra Szumowskiego, który podczas Światowego Dnia Chorego powiedział, że pacjenci są najważniejsi i to oni „muszą powiedzieć, czego oczekują od systemu w ramach składki zdrowotnej, a bez pacjentów istnienie Ministerstwa Zdrowia nie ma sensu?”

Brak zachęty dla firm

Niepokój przedstawicieli UroConti budzi także polityka resortu zdrowia, która wg pacjentów zniechęca producentów leków do składania wniosków refundacyjnych. - Niedawno minęło 3,5 roku od wydania pozytywnej rekomendacji przez AOTMiT w sprawie refundowania leku zawierającego mierabegron w II linii leczenia OAB – przypomina Teresa Bodzak. - To lek z całkowicie innym mechanizmem działania i dużo mniejszymi skutkami ubocznymi niż dostępne w refundacji leki antycholinergiczne. Ale według Ministerstwa Zdrowia nie będzie on refundowany, bo „proponowany przez Wnioskodawcę poziom ceny uznano za nieodpowiedni”. Uważamy, że ciągnięcie procesu refundacyjnego przez ponad 3 lata, gdzie zgodnie z ustawą powinien on trwać 180 dni, skutecznie zniechęca producentów innych leków do składania wniosków. Zwracamy się do nich z prośbą, aby nie rezygnowali i składali wnioski. Niestety część z nich widząc taką politykę wręcz wycofuje leki ze sprzedaży w Polsce. Tak postąpił np. producent leku zawierającego fesoterodynę.

Leków zamiast więcej, to mniej

Sytuacja jest więc taka, że leków na OAB nie tylko nie przybywa, ale przeciwnie – ubywa, bo producentom nie opłaca się ich sprzedawać. - Leki na dolegliwości dolnych dróg moczowych nieobjęte refundacją są najczęściej są poza zasięgiem finansowym naszych pacjentów – mówi Teresa Bodzak. - Ale za chwilę możemy dojść do takiej sytuacji, że nawet jeśli udałoby im się wygospodarować środki, to i tak nie będą mieli co kupić! Napisaliśmy do pana ministra pismo z prośbą o pomoc w wypracowaniu takich rozwiązań, które odwrócą ten trend. Liczymy, że zmieni się polityka resortu, tak aby Polska nie była krajem, w którym lekarze i pacjenci mają tak mały wybór w porównaniu do innych krajów. Konstruktywnej odpowiedzi, jak dotąd nie dostaliśmy.

Daleko od Europy

Od 2011 roku, we wskazaniu „zespół pęcherza nadreaktywnego”, na liście leków refundowanych znajdują się tylko dwie substancje – solifenacyna i tolterodyna. Na świecie w ramach refundacji dostępnych jest wiele innych leków. Lekarze wybierają z minimum 4-6 substancji medycznych o różnych mechanizmach działania. Jeśli chodzi o leczenie OAB, to w pierwszym etapie leczenia pacjenci mają tylko dwa refundowane leki antycholinergiczne, w drugim, w przypadku niepowodzenia terapii I rzutu mają jedynie mirabegron, ale tylko przy pełnej odpłatności (150-200 zł miesięcznie). W trzecim etapie mają iniekcje z toksyny botulinowej, dostępnej tylko w wybranych szpitalach a w czwartej linii powinna być neuromodulacja nerwów krzyżowych, stosowana z powodzeniem na całym świecie od ponad 20 lat, ale w Polsce wciąż niedostępna pomimo podpisania przez Ministra Zdrowia stosownego rozporządzenia w kwietniu br.

Materiał Informacyjny 

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki

Najnowsze artykuły