Czy grozi nam pandemia nowotworów?

i

Autor: Materiały Prasowe

Czy grozi nam pandemia nowotworów?

2021-08-18 0:00

Na choroby nowotworowe każdego roku zapada ponad 160 tysięcy Polaków, a ok. 100 tysięcy umiera z ich powodu. W Polsce żyje około 1 miliona osób, u których zdiagnozowano lub wyleczono nowotwór, a prognozy wskazują, że w ciągu najbliższych 5 lat liczba pacjentów onkologicznych może wzrosnąć o 15%, zaś w perspektywie 10 lat o 28%.

Profilaktyka, diagnostyka, terapie to główne z tematów, które podjęli 10 sierpnia decydenci i klinicyści na III Spotkaniu Rady Ekspertów ds. Onkologii Medycznej Racji Stanu.

Eksperci odnieśli się do klinicznych i systemowych wyzwań zdrowotnych w onkologii. Prof. Maciej Krzakowski, Konsultant Krajowy w dziedzinie Onkologii Klinicznej wyraził zaniepokojenie spadkiem zgłaszalności na badania przesiewowe. - Obniżenie zgłaszalności dotyczy wszystkich krajów. Natomiast my ją obniżamy z poziomu, który jest mniej zadowalający niż w innych państwach. Wielką szansę dla osób z grup podwyższonego ryzyka raka płuca stanowi możliwość udziału w badaniach przesiewowych - dodał. Profesor podkreślił rolę diagnostyki, która powinna być szybka i racjonalna. - Nie tylko chodzi o diagnostykę obrazową, klasyczną patomorfologię, lecz genetyczną i molekularną. Bez tego włączenie nowoczesnych terapii będzie albo trudne, albo wręcz niemożliwe – tłumaczył konsultant, jednocześnie przyznając, że w ostatnich latach wiele pozytywnych zmian zaszło w programach lekowych, np. w czerniaku, raku płuca czy piersi. - Są też programy, które wymagają gruntownej poprawy, ponieważ nie przystają do obecnych standardów. Dotyczy to chociażby programu leczenia raka nerkowokomórkowego czy raka wątrobowokomórkowego. Tutaj trzeba kłaść nacisk na I linię leczenia. Jeżeli nowoczesne leki stosujemy w I linii leczenia, to wyniki są znakomicie lepsze. I nad tym trzeba pracować – podkreślił prof. Krzakowski.

Najpilniejsze wyzwania kliniczne i systemowe uroonkologii

Prof. Artur Antoniewicz, Konsultant Krajowy w dziedzinie Urologii przypomniał, że rocznie 80 tys. pacjentów z rozpoznaniami onkologicznymi jest leczonych siłami urologów. - Rak nerki, rak gruczołu krokowego, rak pęcherza moczowego, dróg moczowych, prącia, jądra… tych rozpoznań jest co najmniej 11 - wyliczał.

- Jesteśmy w stanie pandemii nowotworów, w tym nowotworów urologicznych. Spodziewamy się w obecnym dziesięcioleciu wzrostu zachorowań: o 40%, jeśli chodzi o raka prostaty, 30% - raka pęcherza, 40% - nerki. Przeważającą większość tych osób można wyleczyć, o ile nakład inwestycyjny państwa będzie nakierowany na działania prozdrowotne, profilaktyczne i narzędzia, którymi tych chorych można będzie pozbawić choroby – tłumaczył prof. Piotr Chłosta, Prezes Polskiego Towarzystwa Urologicznego, podkreślając jednocześnie, że 80 proc. działalności urologów jest skierowana na leczenie chorych na raka. Urolog jest odpowiedzialny nie tylko za leczenie, lecz także za rozpoznanie i monitorowanie chorego do końca życia.

Rak nerkowowokomórkowy – potrzebna nowelizacja programu lekowego

Wśród pacjentów z nowotworem nerki dominują mężczyźni, a szczyt zachorowań obserwuje się między 60. a 70. rokiem życia. Nowotwór ten najczęściej rozwija się bezobjawowo, a do jego wykrycia dochodzi przypadkowo, z reguły podczas badania ultrasonograficznego (USG) wykonywanego z innego powodu.

W przypadku tego nowotworu przerzuty odległe dotyczą około 25% ogółu pacjentów z rakiem nerki w stopniu zaawansowanym. Jeszcze do niedawna nie było zbyt wielu możliwości leczenia tych chorych, a średni czas ich przeżycia nie przekraczał roku. Przełom nastąpił wraz z pojawieniem się leków ukierunkowanych molekularnie, czyli tzw. terapii celowanych, które hamują wzrost komórek nowotworowych i zapobiegają tworzeniu się naczyń krwionośnych dostarczających nowotworowi substancje odżywcze. Obecnie standardem leczenia w raku nerki są terapie celowane lub immunoterapia, czyli forma leczenia, która w walce z nowotworem wspiera układ immunologiczny pacjenta, lecz obowiązujący program lekowy niestety nie odzwierciedla aktualnych wytycznych klinicznych. W programie lekowym NFZ „B.10. Leczenie raka nerki” ostatnie zmiany wprowadzono ponad 3 lata temu – i dotyczyły wyłącznie stosowania dwóch leków w II linii leczenia. Dlatego też środowisko klinicystów apeluje o pilną nowelizację programu lekowego w raku nerki. Program ten powinien być uaktualniony zgodnie z obowiązującymi wytycznymi i „Zaleceniami postępowania diagnostyczno-terapeutycznego w raku nerkowokomórkowym”, przygotowanymi przez PTOK i PTU w 2021 r. Ważne jest zwłaszcza uzupełnienie leków stosowanych w I linii leczenia, jak np. tiwozanib czy kabozantynib oraz stworzenie III linii leczenia. Leki nowej generacji znacząco poprawiają rokowanie oraz jakość życia chorych z rakiem nerki. - Rozpoznanie - zaawansowany rak nerkowokomórkowy - to nie jest jednorodna grupa chorych. To są pacjenci o zróżnicowanej dynamice choroby, z objawami lub bez. I oprócz dodawania kolejnych opcji terapeutycznych musimy stworzyć program, żeby dostosowywać opcję terapeutyczną do indywidualnych cech chorego, czyli zmierzać do personalizacji postępowania – apelował prof. Krzakowski.

Rak gruczołu krokowego chorobą przewlekłą?

- W przypadku raka gruczołu krokowego mamy problemy z dostępnością do leków. Te nowoczesne, hamujące sygnał androgenowy są dostępne, ale dopiero na późnych etapach choroby o charakterze przerzutowym, z przerzutami w fazie opornej na kastrację, czyli tak naprawdę w schyłkowej fazie raka gruczołu krokowego. Natomiast w przypadku tej choroby im wcześniej zastosujemy te terapie, tym mamy dłuższą kontrolę procesu nowotworowego – tłumaczył prof. Paweł Wiechno, Kierownik Oddziału Zachowawczego Kliniki Nowotworów Układu Moczowego NIO-PIB, dodając, że chemioterapia, choć jest doskonałym rozwiązaniem wydłużającym życie w tej grupie pacjentów, to nie jest dla każdego. - Dla chorych w gorszej formie, chętnie sięgnąłbym po leki hormonalne, niestety nie mogę tego zrobić – tłumaczył i podkreślał, że rak stercza jest na pierwszym miejscu jeśli chodzi o częstość zachorowań u mężczyzn, a na ósmym, jeśli chodzi o nowotwory w ogóle. Odniesieniem sukcesu w walce z tym nowotworem, coraz częściej diagnozowanym także w późnym stanie zaawansowania, jest szybka diagnostyka i dostęp do pełnego wachlarza możliwości terapeutycznych, które przy obecnym postępie medycyny pozwalają na personalizację procesu leczenia.

Aktualnie jest niewielka grupa pacjentów, którzy nie kwalifikują się do leczenia w obecnym programie lekowym. Jedną ze ścieżek pacjenta z rakiem prostaty jest stadium, w którym pojawia się oporność na terapię hormonalną, a nie pojawiły się jeszcze przerzuty nowotworu. Ta sytuacja sprawia, że opcje leczenia dla takiego pacjenta zostały wyczerpane. Kolejne możliwości leczenia są dostępne, gdy stwierdzone zostaną przerzuty, co powoduje, że pacjenci niejako są skazani na czekanie na progresję choroby. Zastosowanie apalutamidu na tym etapie choroby pozwala na odsunięcie w czasie pojawienia się przerzutów i progresji choroby o ponad 2 lata. Wystąpienie przerzutów to punkt zwrotny, ponieważ wiąże się ze znacznym pogorszeniem jakości życia pacjenta. U około 40% pacjentów ryzyko wystąpienia przerzutów jest wysokie i to jest grupa, która szczególnie potrzebuje nowych opcji leczenia – dla tej grupy przeznaczony jest apalutamid. Jest to terapia rekomendowana przez główne towarzystwa naukowe, jak EAU, ESMO, czy NCCN. Wg doniesień naukowych, leczenie raka gruczołu krokowego na wczesnych etapach staje się nowym standardem na świecie, co spowoduje, że rak prostaty będzie postrzegany jako choroba przewlekła.

Eksperci podkreślali również konieczność utrzymania dostępu refundacyjnego do wszystkich skutecznych leków będących w zaleceniach klinicznych – w tym enzalutamidu, octanu abirateronu i tryptoreliny.

Rak urotelialny – ratunkiem RDTL

Przewiduje się, że liczba zachorowań na nowotwór pęcherza moczowego w ciągu najbliższych 10 lat wzrośnie o ok. 25% i wyniesie w 2029 roku ok. 11 500 przypadków, co wskazuje na konieczność podjęcia zintensyfikowanych działań w celu poprawy dostępu do diagnostyki i skutecznego leczenia raka pęcherza w Polsce. W naszym kraju obecnie w leczeniu zarówno pierwszej, jak i kolejnych linii, refundacją objęta jest wyłącznie klasyczna chemioterapia, pacjenci nie mogą skorzystać z przeznaczonego programu lekowego, odmiennie niż ma to miejsce w innych nowotworach urologicznych np. raku prostaty czy nerki. Jest to sytuacja wyjątkowa, zwłaszcza biorąc pod uwagę poważną skalę problemu. Tymczasem w ciągu ostatnich kilku lat nastąpił przełom terapeutyczny dla tej grupy chorych w postaci rejestracji przez Europejską Agencję Leków terapii immunologicznych mających zastosowanie w I linii terapii raka pęcherza moczowego - awelumab w leczeniu podtrzymującym - jak i w kolejnych liniach terapii - pembrolizumab, atezolizumab, niwolumab. - W tym przypadku mamy dość poważny problem z dostępnością i łatwością sięgania po nowoczesne terapie z zastosowaniem leków immunologicznie aktywnych. Nie mamy programów lekowych, w których by te leki występowały i sprawiały, że tego samego dnia widzimy pacjenta, wykonujemy badania, sprawdzamy wszystko i kwalifikujemy go do programu lekowego, niezwłocznie rozpoczynając leczenie. Szczęśliwie mamy możliwość występowania o tzw. ratunkowy dostęp do terapii – tłumaczył prof. Wiechno. Aktualnie jedyną opcją na zastosowanie u pacjenta nierefundowanych terapii onkologicznych spoza katalogu terapii standardowych jest procedura ratunkowego dostępu do leków tzw. RDTL, która funkcjonuje w Polsce od 2017 r.

Bezpieczeństwo onkologiczne kobiet

Prof. Mariusz Bidziński, Konsultant Krajowy w dziedzinie Onkologii Ginekologicznej w lekarzach Podstawowej Opieki Zdrowotnej upatruje partnerów onkologii. - To jest potężna armia ludzi, którzy mogą pomóc w wytypowaniu osób, rodzin, które są z podwyższonego ryzyka zachorowania na nowotwory czy też tzw. średniego ryzyka – mówił. Profesor podkreślił konieczność szkoleń lekarzy w zakresie wiedzy na temat onkologii, ponieważ zmiany w tej dziedzinie dokonują się bardzo szybko. Konsultant postulował zaangażowanie położnych środowiskowych w szerzenie wiedzy z zakresu profilaktyki.

Profesor Radosław Mądry, Kierownik Oddziału Ginekologii Onkologicznej Szpitala Przemienienia Pańskiego w Poznaniu również zaznaczył konieczność edukacji zespołów lekarskich - W wyspecjalizowanych jednostkach nikt nie ma wątpliwości, że badanie występowania mutacji jest już w chwili obecnej klasycznym elementem diagnostyki. Pozwala nam chorą zakwalifikować właściwie – wyjaśniał. Ekspert poruszył również temat dostępu do leczenia - Od pewnego czasu jesteśmy, w jakiejś mierze, w komfortowej sytuacji w przypadku pacjentek z występowaniem nosicielstwa mutacji BRCA1 i BRCA2 - od wielu lat są one leczone za pomocą olaparybu w przypadku wystąpienia wznowy, od maja tego roku mamy możność leczenia chorych z nosicielstwem mutacji w I linii leczenia, co jest ogromnym sukcesem i na pewno zmieni obraz leczenia raka jajnika w Polsce – tłumaczył profesor.

Zdaniem eksperta musi zostać rozwiązany problem, drogą nowego programu, u chorych, które są leczone bewacyzumabem równoczasowo. - Grupa pacjentek, które są nosicielkami mutacji w chwili obecnej, jeżeli rozpoczyna leczenie bewacyzumabem, to stawia przed lekarzem w którymś momencie pewne wyzwanie intelektualne - on musi zdecydować, czy przerwać to leczenie bewacyzumabem i zatrzymując program rozpocząć program leczenia olaparybem, bo nie możemy tych dwóch programów w chwili obecnej połączyć. To nie jest liczna grupa chorych, a mamy twarde dane wskazujące na skuteczność leczenia - dodał.

Jest jeszcze kwestia chorych, których jest faktycznie 75%, a które nie mają mutacji w genach BRCA1, BRCA2 zarówno germinalnych, jak i somatycznych. - Duża część tych pacjentek ma uszkodzony system homologicznej rekombinacji - ta grupa także odnosi istotne klinicznie wydłużenie czasu do progresji w I linii leczenia – tłumaczył prof. Mądry. Zwrócił także uwagę na kwestię diagnostyki i możności wyselekcjonowania chorych, które mają uszkodzony system homologicznej rekombinacji w porównaniu do tych, które tego systemu uszkodzonego nie mają. Ekspert prognozuje, że w tym celu konieczne będzie stworzenie europejskiego zwalidowanego testu, który pozwoliłby te chore identyfikować, a tym samym dał szansę na leczenie tych pacjentek. Tłumaczył również, że jest już kolejny lek z grupy inhibitorów PARP – niraparyb, który nie wymaga wykonywania diagnostyk. Badania pokazują, że działa on w całej populacji. Udostępnienie go polskim pacjentkom to ogromna nadzieja dla znacznej liczby chorych.

Obecnie standardy międzynarodowe zalecają stosowanie leków z grupy inhibitorów PARP jako leczenie podtrzymujące po zakończeniu chemioterapii. Inhibitory PARP hamują wzrost nowotworów. Leki te są zarejestrowane w leczeniu podtrzymującym zarówno w I linii leczenia zaawansowanego raka jajnika, jak i w raku nawrotowym. Stopień skuteczności inhibitorów PARP zależy od występowania mutacji BRCA, deficytu naprawy rekombinacji homologicznej. Jednak co ważne, każda chora niezależnie od występowania biomarkerów może odnieść korzyść z terapii. Szczególną uwagę należy zwrócić na grupę pacjentek ze złym rokowaniem: chore wymagające terapii neoadjuwantowej, z niepełną odpowiedzią na chemioterapię opartą na pochodnych platyny, z chorobą resztkową po zabiegu chirurgicznym. Dla pacjentek bez mutacji BRCA leczenie podtrzymujące inhibitorami PARP nie jest obecnie refundowane. Oznacza to że ok 75-80% nie ma szansy na odniesienie korzyści z terapii. W Polsce standard postępowania polega na obserwacji chorych, bez aktywnego leczenia podtrzymującego (tzw. watch & wait). Jak pokazują wyniki badań, inhibitory PARP pozwalają na redukcję ryzyka progresji lub zgonu w porównaniu z placebo o 38% niezależnie od statusu biomarkerów. W krajach takich jak Niemcy, Francja, Hiszpania czy Wielka Brytania zarówno pacjentki z mutacją, jak i bez mutacji BRCA mają dostęp do refundowanej terapii inhibitorami PARP.

Prof. Jarosław Mądry wspomniał także o diagnostyce molekularnej w raku jajnika, która staje się standardem. - Niezależnie od tego, jakie będziemy mieli leki, od tego odstępstwa być nie może. Każdy ginekolog onkolog będzie rozumiał, że nie można zaczynać leczenia chorych z rakiem jajnika bez wiedzy na temat występowania mutacji – podkreślił profesor.

Z kolei prof. Tadeusz Pieńkowski, Kierownik Kliniki Onkologii i Hematologii CSK MSWiA przedstawił postulaty m.in.: powołanie Breast Unitów, które działałyby w sposób zgodny ze światowymi standardami; rozważenie głębokich zmian w programach działań profilaktycznych; uruchomienie w rzetelny sposób badań przesiewowych zarówno w odniesieniu do raka piersi, jak i raka szyjki macicy; udrożnienie wykonywania badań molekularnych tak, żeby czekanie na te wyniki nie powodowało zabicia potencjalnego skutku związanego ze stosowaniem terapii. Profesor upominał się także o prowadzenie działań edukacyjnych - dieta, ograniczenie konsumpcji alkoholu, aktywność fizyczna - mogą znacząco zmniejszyć zapadalność na nowotwory kobiece – tłumaczył prof. Pieńkowski.

Prof. Jan Lubiński, Kierownik Zakładu Genetyki i Patomorfologii Pomorskiego Uniwersytetu Medycznego w Szczecinie podzielił się wynikami badań traktujących o stężeniu arsenu, selenu i cynku w surowicy jako silnych prognostycznych markerach przeżyć zarówno w raku piersi, jak i prostaty, czerniaku złośliwym, krtani, płuc i trzustki. - To są potężne markery, które wskazują, że odpowiednio monitorując paramenty żywieniowe, możemy poprawić przeżycia bardzo małym kosztem – zaznaczał. Profesor Lubiński podkreślał również, że nie należy leczyć wielu nowotworów bez uprzedniego zbadania mutacji BRCA1/2, PALB2, CHEK2, TP53.

Dr Janusz Meder, Prezes PUO zwrócił uwagę na rolę szczepień przeciwko HPV. - Jesteśmy w lepszym punkcie niż jeszcze kilka lat temu. Mamy doświadczenia z innych państw: Szkocji, Australii, krajów skandynawskich, które zbierają te dane. Widzimy wyraźnie, jak w bardzo prosty sposób można uniknąć zachorowania nie tylko na raka szyjki macicy, lecz także na wiele innych nowotworów rejonu głowy i szyi, kanału odbytu, wewnętrznych narządów płciowych. W ten sposób, przeciwdziałając nowotworom, które trudno wyleczyć, można znacząco poprawić kondycję zdrowotną społeczeństwa, ponosząc znacznie niższy koszt - inwestycji w szczepienia.

Przypominając również o tym, że podstawowym wyzwaniem w przeciwdziałaniu zagrożeniom powodowanym przez choroby nowotworowe jest zapobieganie im, dr Meder przypomniał o konieczności wprowadzenia krajowego programu badań przesiewowych w kierunku HCV – odpowiedzialnego za wirusowe zapalenie wątroby typu C, prowadzące do marskości wątroby oraz raka wątrobowokomórkowego. Nieświadomi zakażenia wirusem HCV przenoszą go dalej, zwiększając śmiertelne ryzyko choroby u siebie i w otoczeniu - tłumaczył.

Dr Leszek Kraj z Kliniki Onkologii Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego potwierdził zasadność powszechności badań przesiewowych, które każdego roku mogłyby uratować życie około 2000 osób. - To szczególnie ważne, gdy pamiętamy, że w walce z tym nowotworem nie mamy zbyt wielu armat. Sytuację poprawiłoby uaktualnienie i uelastycznienie programu lekowego – dodał klinicysta. Dr Kraj wspomniał, że również i w tym przypadku, możliwość zastosowania najskuteczniejszych terapii w I linii leczenia odmieniłoby sytuację pacjentów, a nadzieją dla chorych z rakiem wątrobowokomórkowym wydają się być nowoczesne terapie łączące zalety immunoterapii z leczeniem antyangiogennym.

Hematoonkologia – potrzeby i nadzieje

- Ponad 70 proc. metod terapeutycznych stosowanych w hematoonkologii stanowią leki, ok. 30 proc. przeszczepienia krwiotwórcze komórek, dlatego największym wyzwaniem dla polskiej hematoonkologii jest zwiększenie dostępności do nowych leków – wskazała Prof. Ewa Lech-Marańda, Konsultant Krajowy w dziedzinie Hematologii. - Na naszych oczach zmieniają się standardy leczenia w hematoonkologii. W zasadzie, do tych standardów już weszły w każdym nowotworze leki celowane, które powodują wybiórcze niszczenie komórek nowotworowych, są mniej toksyczne, więc bardziej bezpieczne. Część z nich jest w formie doustnej czy podskórnej, łatwiejszej do stosowania, co  szczególnie w pandemii istotne jest dla pacjentów z poważnymi deficytami odporności – kontynuowała Konsultant Krajowa. 

Profesor wskazała, że teraz wyzwaniem jest dostęp do terapii CART-T. - To przełom w leczeniu chorób nowotworowych - zaznaczyła.

- Znaczenie profilaktyki w chorobach hematologicznych jest niewielkie. Tutaj nie ma żadnych działań, żadnego sposobu życia, który mógłby zapobiec rozwojowi naszych chorób, ale jest duża potrzeba leczenia profilaktycznego, przeciwwirusowego. Mam tu na myśli letermovir w zapobieganiu aktywacji wirusa cytomegalii [CMV] u chorych po przeszczepieniu allogenicznych, krwiotwórczych komórek macierzystych – tłumaczyła prof. Lech-Marańda.

- Mamy jeszcze kilka białych plam w dostępie do nowoczesnych leków, które są już zarejestrowane od dawna w Europie, mam na myśli przewlekłą białaczkę limfocytową z zaburzeniem genetycznym, z delecją chromosomu 17P czy z mutacją TP53, gdzie w I linii powinniśmy tych chorych leczyć ibrutynibem. Podobnie dla chorych na szpiczaka plazmocytowego, którzy nie kwalifikują się do przeszczepienia autologicznych krwiotwórczych komórek macierzystych. Jest również potrzeba refundacji lenalidomidu, który jest dostępny, ale w chorobie opornej, nawrotowej. Także w chłoniaku z komórek płaszcza jest ogromna potrzeba dostępu do ibrutynibu. To są rzadkie nowotwory, a zastosowanie tego leku jest bardzo skuteczne – wyliczała.

Konsultant Krajowa wyjaśniła, że ważną potrzebą refundacyjną jest także dostęp do wenetoklaksu z obinutuzumabem dla chorych na przewlekłą białaczkę limfocytową w I linii leczenia, ponieważ jest to terapia zupełnie pozbawiona klasycznych cytostatyków, a więc bezpieczna i bardzo skuteczna. Po dwóch latach od zakończenia leczenia mediana przeżycia wolnego od progresji u tych chorych nie została jeszcze osiągnięta. Po trzecie jest to terapia ograniczona w czasie, do 12 mc. – tłumaczyła i dodała, że terapie ograniczone w czasie zaczynają wchodzić coraz szerzej do hematologii i są są efektywne kosztowo.

W terapii szpiczaka plazmocytowego istnieje leczenie w formie podskórnej – daratumumab, niestety nie jest refundowany. To dogodna forma podania zarówno dla pacjenta, jak i lekarza, przy takim samym profilu skuteczności i istotnie lepszej tolerancji leku. Jest to szczególnie ważne w dobie pandemii Covid-19. To także skrócenie czasu podawania leku, co daje możliwości zaopiekowania większej liczby pacjentów w danym dniu w szpitalu, a dla pacjenta skraca czas pobytu na podaniu leku. Innym, nierefundowanym, a bardzo oczekiwanym lekiem w formie tabletek, wskazanym w monoterapii nawrotowej lub opornej na leczenie ostrej białaczki z mutacją FLT3 u dorosłych pacjentów, jest gilterytynib. Możliwy do stosowania w warunkach domowych, bez konieczności hospitalizacji, w przeciwieństwie do chemioterapii, zwiększa komfort leczenia i bezpieczeństwo dla pacjenta.

Prof. Lidia Gil, Kierownik Kliniki Hematologii i Transplantacji Szpiku Uniwersytetu Medycznego w Poznaniu podkreślała ogromną szansę, jaką jest terapia CAR-T. - Poprawia się bezpieczeństwo tego leczenia. Natomiast bardzo mocno niepokoi mnie to, że oddalamy się od innych krajów w kontekście CAR-T, ponieważ w tej chwili na świecie jest zarejestrowanych już 5 leków. Nie tylko do leczenia chłoniaków agresywnych, chłoniaków z komórek płaszcza, chłoniaków grudkowych, ostrej białaczki limfoblastycznej, lecz także w szpiczaku plazmocytowym – powiedziała. Prof. Gil tłumaczyła, że każda kolejna terapia, która jest rekomendowana, wydaje się bezpieczniejsza i skuteczniejsza. Do tego stopnia, że najnowsze leki zarejestrowane do leczenia chłoniaków mogą być stosowane w trybie ambulatoryjnym. - Oczywiście jest to model amerykański, gdzie ta opieka ambulatoryjna inaczej wygląda niż w Polsce. Nie mniej jednak ta terapia daje tego typu możliwości – objaśniła.

Podsumowanie

Eksperci zgodnie podkreślali konieczność zwiększania nakładów finansowych w walce z szerzącym się problemem chorób nowotworowych. Silnie wybrzmiała kwestia profilaktyki, edukacji zarówno obywateli, by mogli świadomie zmniejszać ryzyko zachowowań, jak i samych lekarzy, by byli w stanie nadążyć za szybko zmieniającymi się metodami leczenia w onkologii. Klinicyści wskazywali na nieocenioną rolę diagnostyki, przede wszystkim tej molekularnej, dzięki, której diagnozowane są nowotwory z mutacją w genach BRCA, takie jak rak jajnika, prostaty, trzustki oraz piersi. Bez odpowiedniej diagnostyki nie można wdrożyć indywidualnego, optymalnego leczenia, które wydłuża życie pacjentów. Występowanie mutacji powinno weryfikować decyzję terapeutyczną. - Podsumowując, personalizacja profilaktyki i leczenia nowotworów poprzez pogłębioną diagnostykę molekularną stwarza nowe, niezwykle cenne perspektywy – spuentował prof. Jan Lubiński.

W hematologii na plan pierwszy wybijają się potrzeby refundacyjne w przewlekłej białaczce limfocytowej, terapii chłoniaka z komórek płaszcza, ostrej białaczce szpikowej z mutacją FLT3, szpiczaku plazmocytowym. Ogromną nadzieję dla pacjentów niesie terapia CAR-T. Ale hematoonkologia to także kwestie organizacyjne - Ważnym aspektem jest wprowadzenie kompleksowej, skoordynowanej opieki specjalistycznej w hematologii w oparciu o tzw. ścieżki pacjentów. Chodzi tutaj o koordynację całościowej opieki, od diagnostyki, poprzez indywidualny plan leczenia i jego realizację, ale również świadczenia wspomagające, takie jak: konsultacje specjalistyczne, psychoonkologiczne, istotne konsultacje dietetyczne, rehabilitacje, i w końcu leczenie bólu – tłumaczyła prof. Ewa Lech-Marańda.

Wszystkie wyzwania, o których w obecności przedstawicieli: MZ, NFZ, AOTMiT oraz RPO i RPP a także parlamentarzystów i Kościoła, rozmawiali eksperci Medycznej Racji Stanu wskazują na to, że przychodzi nam się wciąż mierzyć z zagrożeniami Covid-19, które wyostrzyły zagrożenia powodowane coraz większą liczbą diagnozowanych przypadków chorób nowotworowych.

Wprowadzający do dyskusji ekspertów, głos podsekretarza stanu w MZ - Sławomira Gadomskiego był nie tylko podsumowaniem wysiłków trudnego czasu nakładających się na siebie pandemii, ale też wskazaniem konkretnych rozwiązań. Wiceminister Gadomski odniósł się do raportu „Wpływ pandemii Covid-19” na system opieki onkologicznej”, przygotowanego na zlecenie Ministerstwa Zdrowia przez Narodowy Instytut Onkologii. – Chcieliśmy obiektywnie ocenić, jak dużo szkód w onkologii wyrządziła pandemia Covid-19 – wyjaśnił. Wyraził nadzieję, że czwarta fala nie odciśnie już tak dużego piętna na ochronie zdrowia, jak poprzednie. – Rak płuca był jednym z tych nowotworów, które ucierpiały najbardziej w pandemii pod względem wykrywalności i stopnia zaawansowania choroby, z którą pacjenci zgłaszali się się do szpitali – powiedział. Podkreślił, że ważne jest zwiększenie roli lekarzy POZ zarówno w zakresie czujności onkologicznej, jak i w tym, by zachęcali pacjentów pod swoją opieką do profilaktycznych badań przesiewowych w kierunku nowotworów. – My szykujemy marchewkę, czyli taką premię, taki bonus za objęcie populacji wysoką zgłaszalnością na badania profilaktyczne. […] jest to pierwszy krok, a drugim będzie pewna kara, korekta, bo zakładam, że jeżeli chcemy premiować najwyższą skuteczność, najwyższą zgłaszalność u lekarza pierwszego kontaktu, to pewnie docelowo, nie powiem za ile, za rok czy dwa, na pewno jak już wyjdziemy z pandemii, za bardzo niską zgłaszalność też powinniśmy dokonywać korekty in minus – zapowiedział.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki

Najnowsze artykuły