maseczka_nakaz_prośba_sklep

i

Autor: Andrzej Bęben

Kowal zawinił, Cygana powiesili. Sprzedawca ma być karany za grzechy klienta?

2020-07-30 17:50

Dawniej, gdy ktoś wchodził do sklepu w masce na twarzy, to znaczyło, że trzeba będzie dzwonić po policję. Teraz – radzi rzecznik Głównego Inspektoratu Sanitarnego – też należy ją informować, gdy do sklepu wchodzi osoba bez maseczki. Albo innej zasłony ust i nosa. Macie prawo nie obsługiwać takiego klienta – radzi ekspedientkom Jan Bondar.

Nadal obowiązuje „maseczkowanie” w komunikacji miejskiej i pomieszczeniach zamkniętych, nawet, gdy są to wielkie galerie handlowe. Klienci powinni mieć maski i sprzedawcy również. Kto nie przestrzega tego przepisu, może zapłacić pół tysiąca złotych tytułem mandatu. Może, jeśli nakryje go policja, straż miejska albo inspekcja sanitarna. Ale służby te to nie powietrze, żeby mogły być w każdym sklepie. Pewnie dlatego Jan Bondar, rzecznik GIS za pośrednictwem Programu Pierwszego Polskiego Radia (4,9 proc. tzw. słuchalności) radził klientom/sprzedawcom, jak powinni się zachować, gdy są świadkami łamania paragrafu 19 rozporządzenia Rady Ministrów (z 16 czerwca 2020 r.) „ w sprawie ustanowienia określonych ograniczeń, nakazów i zakazów w związku z wystąpieniem stanu epidemii”. – Sprzedawca ma prawo odmówić obsługi klienta bez maski. Chodzi o bezpieczeństwo pracowników supermarketu, którzy z racji wykonywanej pracy mają kontakt z ogromną liczba osób. Gdy maseczki nie ma sprzedawca, mogą reagować klienci – przypomina rzecznik. „Reagować” to znaczy: powiadomić straż miejską, policję lub inspekcję sanitarną. Przy czym pracownicy tej ostatniej służby nie mają prawa do legitymowania osób, ale – jak już nieraz podkreślał rzecznik GIS, mogą poprosić o pomoc policję.

– Jeszcze na początku epidemii właściciel założył pleksiglasowe osłony, czułam się, jakbym pracowała w aptece a nie w sklepie. Pracujemy w przyłbicach. Teraz także, ale coraz więcej klientów albo nie ma masek, albo zasłania usta i nos ręką. Przypominamy, apelujemy, nie zawsze to skutkuje, szczególnie, gdy ktoś jest agresywny i mówi, że maski ma gdzieś. Dzwonić na policję? Nim przyjedzie, to klienta już nie będzie. Mamy To bić się z takimi albo prosić, żeby poczekali na policję i na mandat? A jak mi mówili, że nie muszą nosić masek, to miałam żądać jakiegoś zaświadczenia? Łatwo jest wypisać mandat sprzedawczyni za to, że niby nie dopilnowała porządku w sklepie niż ukarać klienta, który się nie stosuje do przepisów – żali się nam ekspedientka jednego z sosnowieckich, średniej wielkości sklepów.

Renata Juszkiewicz – prezes Polskiej Organizacji Handlu i Dystrybucji po konsultacji z prawnikami powiedziała (23 czerwca): „personel placówek handlowych nie jest upoważniony do egzekwowania noszenia maseczek przez konsumentów na terenie sklepów”. Przypomnijmy, że wchodząc do sklepu musimy zdezynfekować ręce lub założyć rękawiczki. Czy w każdym sklepie, przy wejściu, na klientów czeka „psikacz” z środkiem dezynfekującym? Lekceważące traktowanie nakazu sanitarnego dostrzega GIS. Od trzech dni policja kontroluje jego przestrzeganie. Nieprzestrzegający nakazu mogą być nie tylko pouczani o obowiązku. Należy liczyć się, że policjant wypisz mandat. Jak obywatel go nie przyjmie, to sprawa kierowana jest do sądu. A przy niekorzystnym wyroku może to kosztować obywatela 10 razy więcej. Sprzedawcy mają głęboką nadzieję, że to nie oni będą karani za to, że klienci wchodząc do sklepów, nie zakładają masek.

Janusz Korwin-Mikke - najlepsze momenty „Expressu Biedrzyckiej”

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki

Najnowsze artykuły