44-letni Polak znaleziony martwy na Gran Canarii. Rodzina nie może sprowadzić jego ciała do Polski!

i

Autor: Shutterstock; Zrzutka.pl 44-letni Michał D. został znaleziony martwy na Gran Canarii, ale rodzina nie może sprowadzić jego ciała do Polski

Tajemnicza śmierć

44-letni Polak znaleziony martwy na Gran Canarii. Rodzina nie może sprowadzić jego ciała do Polski?

2022-11-14 15:50

44-letni Michał D. został znaleziony martwy na Gran Canarii, ale rodzina nie może sprowadzić jego ciała do Polski. Mężczyzna pojechał na Wyspy Kanaryjskie na wczasy, ale w trakcie pobytu bardzo źle się poczuł. Polak trafił do szpitala, z którego jednak uciekł. Po kilku dniach został znaleziony martwy, ale jego ciało nadal nie trafiło do Polski. Dlaczego?

44-letni Polak znaleziony martwy na Gran Canarii

Trudno uwierzyć w serię zdarzeń, jakie poprzedziły śmierć 44-letniego Michała D., który został znaleziony martwy w hotelu na Gran Canarii. Jak mówi "Gazecie Lubuskiej" jego siostra, mężczyzna pochodził ze Świebodzina, ale mieszkał na co dzień w Berlinie, gdzie pracował jako kelner. Na wakacje na Wyspy Kanaryjskie udał się w połowie września br. Po przylocie źle się poczuł, podejrzewając na początku, że napił się nieprzegotowanej wody lub coś zjadł. Dopiero po tygodniu biegunek i wymiotów zgłosił się do szpitala, który jednak po nawodnieniu organizmu opuścił. Wrócił do placówki już następnego dnia rano, bo nadal bardzo źle się czuł. Tym razem trafił na OIOM, ale nie powiedział o niczym rodzinie, żeby jej nie martwić. Siostra 44-latka dowiedziała się o wszystkim od lekarzy, choć jeszcze wtedy nic nie wskazywało na to, że może dojść do zagrożenia życia Polaka. Dopiero później wykryto u niego bardzo wysoki poziom cukru, a wkrótce - cukrzycę typu A i rozedmę płuc.

Jak informuje "Gazeta Lubuska", 13 października Michał D. skontaktował się z rodziną po 2 tygodniach przerwy, bo miał problemy z ładowarką do telefonu, ale dzień później stało się coś nieoczekiwanego. Z nieznanych do tej pory przyczyn mężczyzna uciekł ze szpitala.

- Wydaje mi się, że nie był w pełni świadomy tego, co robił. Twierdził, że wezwano policję i rzucono go na ziemię. Myślę, że leki, które podawano mu w szpitalu źle na niego zadziałały, ponadto wcześniej pomagał mu w oddychaniu respirator, więc mógł być niedotleniony, stąd takie zachowanie. W piątek przenocował na ławce w parku, w sobotę wynajął hotel, kupił sobie ładowarkę i zadzwonił do nas. Pytał siostry, która jest pielęgniarką anestezjologiczną, jak ma sobie wyrwać cewnik i jak wyjąć wenflon, który miał w aorcie. Siostra mu odpowiedziała, że to nie wenflon, a wkłucie centralne do aorty, które robi anestezjolog pod rentgenem. Widzieliśmy, że bardzo dziwnie się zachowuje, wręcz nienormalnie - mówi siostra Polaka "Gazecie Lubuskiej".

Rodzina nie może sprowadzić ciała do Polski

Jak dodaje w rozmowie z "Gazetą Lubuską" kobieta, po tym zdarzeniu zadzwoniła do Ambasady RP w Hiszpanii, by za jej pośrednictwem dotrzeć do brata, a później skontaktowała się z polskim konsulem na Gran Canarii, ambasadą Hiszpanii w Polsce i MSWiA. Z jednej z rozmów telefonicznych z bratem dowiedziała się, że kilka dni przed śmiercią miał 900 mg/dl cukru w organizmie, więc rodzina kupiła mu bilet na przyjazd do Polski, do czego miało dojść 17 października. Dzień wcześniej Michał D. został znaleziony martwy w swoim hotelu, ale do tej pory nie udało się sprowadzić do Polski jego ciała. Nie dość, że okazało się, że procedura sprowadzenia zwłok do kraju jest bardzo droga, to rodzina denata musi jeszcze ponieść koszty m.in. opłacenia pani adwokat, która reprezentowała ją na miejscu, i przechowywania zwłok w kostnicy. Siostra Polaka już teraz ma długi w związku ze śmiercią brata.

- Nie ma na co czekać, a ja w międzyczasie będę myśleć, jak spłacić dług. W ostateczności sprzedam samochód. Sama mam dziecko ze spektrum autyzmu i dwie prace i nie chciałabym jeździć samochodem, który co chwila będzie stał u mechanika. Mieszkamy w wynajętym mieszkaniu, przeprowadziłam się tutaj, ponieważ jestem w trakcie rozwodu, więc cały majątek to ten samochód, który się nie psuje, zresztą został zakupiony z pomocą rodziny. Mam 30 dni na spłatę długu - mówi "Gazecie Lubuskiej".

Żeby mieć na to pieniądze, kobieta założyła na stronie Zrzutka.pl zbiórkę, w której prosi gorąco o pomoc w sprowadzeniu ciała brata do Polski.

- Pragnę by spoczął obok Taty i siostrzeńca. Na tą chwile moim marzeniem jest by Jego ciało nie błąkało się po świecie. Ubezpieczenie które miał wykupione na czas podróży wygasło kilka dni przed śmiercią . Koszty jakie trzeba ponieść aby sprowadzić ciało do Polski przerosły mnie i moich bliskich. Bardzo proszę o pomoc i z góry bardzo Dziękuję - pisze pani Grażyna.

Sonda
Czy żyjesz w zgodzie ze swoją rodziną?
Międzynarodowy gang w rękach policji. Wśród zatrzymanych Polacy, Rosjanin i Izraelczyk

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki