Sepsa w szkole

Ta wieść spadła jak grom z jasnego nieba. Piotrek Dz. z klasy pierwszej gimnazjum w Otrębusach (13 l.) ma sepsę. Trzy dni temu poczuł się źle, wszyscy podejrzewali grypę.

Walka o życie

W środę wieczorem zaczął tracić przytomność, lał się przez ręce. Na sygnale trafił do Centrum Zdrowia Dziecka. Tam lekarze na oddziale intensywnej terapii walczą o jego życie. - Utrzymują Piotrusia w śpiączce farmakologicznej, oddycha za pomocą respiratora - mówiła nam wczoraj przez łzy babcia gimnazjalisty. - Rodzice siedzą przy nim. Ja musiałam wrócić do domu i zająć się dwójką pozostałych dzieci - powiedziała cicho.

Ale przerażona jest nie tylko rodzina chorego chłopca. Panika panuje też wśród rodziców innych dzieci ze szkoły w Otrębusach. Okazuje się, że sanepid nie robi w tej sprawie prawie nic!

Jak tylko potwierdzono sepsę, lekarze i dyrekcja szkoły powiadomili sanepid. Tam szybko zapadła decyzja - trzeba podać antybiotyk najbliższej rodzinie, czyli rodzicom, babci i dwojgu rodzeństwa Piotrusia. Sanepid nie zamknął jednak szkoły.

Rodzice dzieci ze szkoły są tym wstrząśnięci. - Jak mogli podjąć taką decyzję? Przecież powinni zamknąć szkołę, a w salach i na korytarzach zlikwidować bakterie! - mówi przerażona Sylwia Czerwińska (19 l.), siostra szkolnego kolegi Piotrka - Sebastiana. Rodzice nie puścili Sebastiana do szkoły, wszyscy drżą teraz o zdrowie.

Ryzyko ogromne

Sanepid za to uspokaja. - Nie ma powodów, by zamykać szkołę. To jednorazowy przypadek - tłumaczy rzeczniczka sanepidu Monika Jakubiak (31 l.). Trudno się jednak pogodzić ze spokojem sanepidu. Jedno dziecko już walczy o życie, dlatego zastosowane powinny być wszystkie środki bezpieczeństwa. W takich dużych skupiskach ludzi jak szkoła łatwo się zarazić. Dlatego lekcje powinny być odwołane, a szkoła odkażona. Ryzyko jest ogromne, a trzy dni bez szkoły w tym wypadku uczniom na pewno nie zaszkodzą. Stawką może być przecież życie dzieci!