Zostałem aktorem, bo nic innego nie umiałem

2009-09-08 7:00

Był gwiazdą "Misia", "Zmienników" oraz "Rancza". Teraz Piotr Pręgowski (55 l.) dostał nowe zadanie. Od najbliższego weekendu poprowadzi show telewizyjnej Jedynki "Gotowi na ślub". Zanim jednak został aktorem i showmanem, trenował sport. Tylko "Super Expressowi" popularny aktor opowiada o swojej młodości.

Bardzo wcześnie zacząłem interesować się sportem. Nasza mama była sportsmenką i w pierwszych powojennych zawodach zdobyła mistrzostwo Warszawy w pływaniu. Rodzice na wakacje wynajmowali dom, a potem młyn. Pakowaliśmy się i wyjeżdżaliśmy. Dużo czasu spędzaliśmy na bieganiu, grach, mama z pasją zbierała grzyby. My też byliśmy grzybiarzami, tak jak ona. Pamiętam, że szliśmy do lasu i wychodziliśmy z pełnymi koszykami. To był taki sport, jak ja to mówię, jeszcze nie uświadomiony. Ten świadomy rozpoczął się w 1968 roku, kiedy zapisałem się do Pałacu Kultury i przez rok trenowałem piłkę wodną. Mój brat chodził wtedy na zapasy. Kiedyś pokazał mi, jak się "wyrywa" i rzucił mną o ziemię. Pomyślałem, że to pływanie na niewiele mi się zda i wylądowałem na zapasach w Legii Warszawa. Spędziłem na macie sześć lat, mój brat 18.

Po drodze skończyłem zawodówkę. Potrafię odróżnić śrubkę miedzianą od stalowej, kaliber gwoździa czy klucz francuski od nakładkowego. Nie miałem jednak okazji pracować w tym zawodzie.

Będąc w zawodówce, pomyślałem sobie, że nie chcę stać całe życie przy maszynie wymazany smarem. Wtedy właśnie pojawiła się pierwsza myśl o aktorstwie. W szkole nie przykładałem się do nauki, konsekwencją tego była świadomość, że niewiele umiem i się nie dostanę na studia. Nienawidziłem przedmiotów ścisłych, za to nauka historii czy polskiego przychodziła mi łatwiej.

Żeby nie pójść do wojska, zaryzykowałem egzaminy do szkoły, w której nie trzeba było się wykazywać umiejętnościami z przedmiotów ścisłych. To były wielkie emocje i strach, ale na tych egzaminach po raz pierwszy pomógł mi sport.

Gdy trenowałem zapasy, startowanie w zawodach polegało na tym, że trzeba było wyjść do faceta, który ma sprać mi mordę, i trzeba stoczyć z nim walkę. Początkowo przed walkami miałem ogromnego pietra, ale z biegiem czasu nabierałem wprawy i stres odchodził na bok. Ta umiejętność panowania nad emocjami zaprocentowała podczas egzaminów do szkoły teatralnej. To był dla mnie rodzaj walki lekkiej. Widziałem kolegów, dla których to była pierwsza ważna walka w życiu. Ja nie bałem się aż tak bardzo. Udało się i zostałem studentem.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki