Jan Englert: Żonę wyłowiłem sobie z morza

2013-05-06 4:00

W naszym show-biznesie to jeden z najtrwalszych związków. Jan Englert (70 l.) i Beata Ścibakówna (45 l.) tworzą zgraną parę od 18 lat. Ich uczucie wybuchło nagle, i to w sytuacji, której nie można nazwać romantyczną. Tylko nam znani aktorzy opowiadają o swojej miłości.

- Poznaliśmy się w szkole teatralnej. Mój mąż był wtedy moim mistrzem i pedagogiem, a ja studentką. Graliśmy w jednym spektaklu i pojechaliśmy z nim do Australii. Zaczęłam się topić i pan profesor mnie uratował - śmieje się Beata Ścibakówna.

A Jan Englert przyznaje, że to wszystko wydarzyło się z jego winy. - Namówiłem ją, żebyśmy popływali i skakali przez fale. Nagle wpadliśmy w jakiś dół bez dna i zaczęło się robić niebezpiecznie. Beata zachowała w całej sytuacji stoicki spokój - wyjaśnia Englert.

- Zachowałam spokój, bo miałam w głowie, że jak go nie zachowam, to obydwoje polegniemy. Krzyczałam tylko: "Panie profesorze, niech mnie pan ratuje!". I uratował. Jest fantastycznym mężczyzną, mam poczucie bezpieczeństwa, będąc z nim - wyjaśnia Ścibakówna i dodaje: - Mija 18 lat naszego małżeństwa, więc mamy spory staż, teraz też jako dyrektor i "dyrektorowa narodowa", bo tak mówią o mnie znajomi. Nigdy mi woda sodowa do głowy nie uderzyła. Jan to człowiek rozsądny, chodzący po ziemi, on mnie pomału i konsekwentnie przybliża do ziemi. Oczywiście jak każda para mamy swoje lepsze i gorsze dni.

A Jan Englert się śmieje: - Żonę wyłowiłem sobie z morza. Ale tak naprawdę to ona mnie wyłowiła. Już wcześniej się mną interesowała i ja też nie byłem tak w ogóle niezainteresowany...

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki