Wojciech Fibak był zamieszany w seksaferę. Przyznał się że płacił za seks

Pikantna afera zaczęła się w "mieście miłości" w 1994 roku. W Paryżu istną sieć prostytucji stworzyli do spółki francuski fotograf Jean-Pierre Bourgeois oraz szwedzka królowa piękności Annika Brumark. Pod płaszczykiem agencji modelek wyszukiwali po całym bez mała kontynencie młode, ładne dziewczyny, którym oferowano rozbierane sesje zdjęciowe do katalogu.

>>> Fibak: 400 zł? Dam, ale drugi raz nie zadzwonię

Ów katalog działał potem jako oferta dla bogatych mężczyzn gotowych do płacenia za seks z amatorkami. Bo do katalogów nie wyszukiwano profesjonalnych "dam do towarzystwa", ale zwykłe, proste "dziewczyny z sąsiedztwa" - studentki, barmanki czy kelnerki.

Nie brakowało amatorów takich przygód. Za seks mieli zapłacić nawet 20 000 ówczesnych franków, czyli jakieś 12 tys. zł. Zyski zgarniała głównie agencja. Wśród jej klientów mieli znaleźć się wpływowi francuscy politycy, gwiazdy świata filmu, arabscy szejkowie oraz nasz Wojciech Fibak.

Polski tenisista miał blisko przyjaźnić się z francuskim fotografem. A nawet, zdaniem gazety "Liberation", podobno sam wprowadził do interesu kilka kandydatek. A także użyczał na sesje zdjęciowe swojego pałacyku w podparyskiej miejscowości Boulogne.

Sprawa wyszła jednak na jaw, kiedy kilka z "rekrutowanych" przez fotografa dziewczyn oskarżyło go o gwałt. Ruszyło głośne na całą Europę śledztwo. De Niro był przesłuchiwany jako świadek i nie usłyszał zarzutów. Podobnie jak Wojciech Fibak. Miał przed sądem przyznać się do seksu z trzema dziewczynami z agencji Bourgeois, ale zaprzeczył, że stosował przemoc. One z kolei zeznały, że za seks dostawały pieniądze. Czyli o gwałcie nie mogło być mowy.