Damian Damięcki: Mama nie powiedziała mi o śmierci ojca

2013-10-29 3:00

Miał tylko 10 lat, gdy umarł ojciec. Tylko nam znany aktor Damian Damięcki (72 l.) opowiada o śmierci ojca Dobiesława (+52 l.). O tym, jak bardzo ją przeżył i jak jego mama Irena (+98 l.) oszukiwała syna, że tata żyje...

W 1950 roku, a pewnie już wcześniej, ojcem zajęło się UB. Za jego działalność w Polskiej Organizacji Wojskowej, za działalność w Tajnej Radzie Teatru podczas okupacji. Za niechęć przystąpienia do partii, a był przecież dyrektorem teatru Rozmaitości przy Mokotowskiej... Przesłuchiwano go cały dzień i całą noc. Przywożono go jedynie na spektakl i zabierano z powrotem.

Wielki udział w tej historii, która skończyła się tragicznie, miała aktorka Jadwiga Chojnacka (+87 l.). Donosiła do UB na nas, na Kreczmarów, na Zapasiewiczów... "Ja sprawię, że ty i twój pomiot zgnijecie na więziennej słomie" - mówiła do ojca. Kiedyś zapytałem Zbyszka Zapasiewicza (+75 l.), czy mogę o tym mówić. "Mów, ile wlezie o tej..." - usłyszałem. Nie mieści mi się to w głowie.

Wielka aktorka, a tak podły człowiek!

To wszystko wzmogło u ojca chorobę, raka płuc. Zmarł w 1951 roku, mając zaledwie 52 lata. Kiedy odszedł, miałem 10 lat. Zdążyłem pożegnać się z nim, wychodząc rano do szkoły, ucałowałem go. Ale już ze szkoły Maćka i mnie zabrali do siebie przyjaciele rodziców - Wróblewscy, którzy nie pozwolili nam wrócić do domu. Nie wiedziałem, że ojciec umiera. Jestem przeciwnikiem guseł, przepowiedni, ale tego dnia gnało mnie coś do domu. W dzikim przeczuciu nieszczęścia uciekłem im i usiadłem przed oknem pokoju, w którym umierał ojciec.

Przeczytaj też: Damian Damięcki: Byłem ścigany już w łonie

Mama, nie chcąc, byśmy z bratem przeżyli szok, zabrała nas do Iwonicza. Cały czas nam wmawiała, że ojciec jest w szpitalu. Proszę sobie wyobrazić psychiczne męki matki, która odbierała od nas listy i rysunki dla ojca! Dopiero któraś z aktorek, gdy mama zabrała mnie do teatru, nie wiedząc, że odejście ojca jest tajemnicą ukrywaną przed nami, powiedziała do mnie: "Teraz ty jesteś najstarszy w rodzinie, musisz dbać o matkę i brata".

Po śmierci mamy jej urnę z prochami włożono do grobu ojca w Alei Zasłużonych. Po pogrzebie jeszcze raz poszedłem wieczorem na ich grób. I wtedy stała się rzecz niesamowita. Przysięgam, że widziałem w poświacie przy mogile klęczącą matkę. Krzyknąłem: "Mamo, mamo!". Zacząłem biec. Ona odwróciła się, zaszła za kwiaty leżące na grobie i zniknęła. A może mi się tylko wydawało...

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki