Żebrowski: Nie lubię ostrego seksu

2009-03-13 9:00

Przystojny, tajemniczy i romantyczny. Chmurny, zamyślony i buntowniczy. Takiego Michała Żebrowskiego (37 l.) kochają kobiety. Aktor już jako 4-latek miał dziewczynę, bo nie lubił być sam. Przy kobietach czuje się spełniony. W filmach, sztukach nie boi się wyzwań. Są jednak role, których w życiu by nie zagrał...

Super Express: - Postrzegany jesteś jako polski amant. Czy już jako mały chłopiec biegałeś za dziewczynami?

- Byłem chłopcem bardzo nieśmiałym. Jak mi się podobała jakaś dziewczyna, ogarniało mnie przerażenie, lęk i nieśmiałość, i w jej obecności nie wiedziałem co z rękoma zrobić, itd...

- W takim razie, kiedy miałeś swoją pierwsza dziewczynę?

- Moja pierwszą narzeczoną była dziewczynka o imieniu Agata, miała chyba 4 lata. Spotkaliśmy się w jednej grupie w przedszkolu. Strasznie chciała bawić się ze mną i moimi kolegami. Wtedy był szał na serial "Czterej pancerni i pies". Ja byłem Jankiem, a moi koledzy resztą pancernych. Agata bardzo chciała się z nami bawić i nie mogliśmy jej wyperswadować, że nie ma dla niej żadnej roli. Więc zaproponowała, że będzie grać psa Szarika. I tak zacieśnił się nasz związek. Spędziliśmy wiele miłych chwil na pokładzie czołgu zrobionego z krzesełek.

- Byłeś dosyć pomysłowym dzieckiem. Czy szło to w parze z dobrymi ocenami w szkole?

- W 6 klasie miałem 8 trójek na koniec roku. W 7 klasie zawziąłem się i stwierdziłem, że teraz jest czas na naukę, i żeby zwrócić na siebie uwagę, trzeba się dobrze uczyć - i miałem tylko dwie 4, a reszta to same piątki. W liceum trafiłem do klasy matematyczno-fizycznej. Matematyka i fizyka szły mi opornie, ale zacząłem się zajmować rzeczami artystycznymi. m.in. zapisałem się do chóru, z myślą o tym, żeby zdawać później do szkoły aktorskiej.

- Chłopcy zazwyczaj są rozrabiakami w szkole, czy należałeś też do tej grupy?

- Jako dziecko byłem olbrzymim rozrabiaką. Moja ciotka, jak mnie zobaczyła, gdy miałem 3 lata - to powiedziała o mnie, że pójdę albo do cyrku, albo do teatru. Byłem dzieckiem z dużym temperamentem, dostawałem wściekłości i furii, gdy mi coś nie wychodziło. Były ze mną problemy wychowawcze. Zawsze mnie ciągnęło do ludzi spoza kręgu kulturowego mojej rodziny. Dla mnie wszystko co obce i niebezpieczne było atrakcyjne. Czas spędzałem głównie na boisku, ale w pewnym momencie zauważyłem, że moi koledzy zaczynają mnie słuchać, gdy mówię wiersze. Byłem zaskoczony. W szkole recytowałem.

- Jako nastolatek eksperymentowałeś trochę ze swoim wyglądem?

- Byłem punkiem i popersem. Jak każdy chłopak chciałem mieć większe mięśnie, chodziłem na siłownię.

- A co z imprezami i bujnym życiem towarzyskim w szkole?

- W okresie szkolnym nie szalałem. Robiłem to dużo później, gdy już miałem za co i miałem ugruntowaną pozycję zawodową. Mam nadzieję, że to doświadczenie życia kawalerskiego mam już za sobą.

- Jak zarabiałeś?

- Prawie nigdy nie korzystałem z pieniędzy rodziców. Oni mi po prostu ich nie dawali. Pracowałem na budowie, w myjni samochodowej, na Marszałkowskiej na elewacji na 3. piętrze młotem udarowym wierciłem dziury. Nawet lubiłem te zajęcia, bo one kojarzyły mi się z pewnego rodzaju przygodą. Pierwszą pracę miałem już w liceum. Z kolegami jeździliśmy do leśniczówki pod Warszawą, gdzie wycinaliśmy drzewa, robiliśmy przecinki. Spędziliśmy kilka tygodni w tym lesie, aż potem nie było co z tymi pieniędzmi robić. W wakacje poznałem dziewczynę, która mieszkała nad morzem. Wtedy tydzień pracowałem w myjni, potem jechałem na tydzień do niej. I tak w kółko.

- A co szalonego zdarzało ci się robić podczas takich wypadów nad morze?

- Opalałem się na ropę naftową. Spryskiwałem się ropą naftową i po 15 minutach byłem opalony na heban. Po tym trzeba było się trzy dni myć, ale opalenizna zostawała.

- Gdy opowiadasz o swoim życiu, często wspominasz kobiety. Lubisz być zakochany?

- Jak się spotyka miłość, to człowiek zaczyna się dobrze czuć sam ze sobą. Dlatego, że kobieta daje poczucie spełnienia, poczucie bezpieczeństwa i oparcia. Nie jestem ekspertem w sprawach miłości. Chyba w innych dziedzinach czuję się silniejszy niż w uczuciach.

- A zdarza ci się płakać? Może przez kobiety?

- Zdarza mi się, ale bardzo rzadko. Zazwyczaj ze względu na sztukę, gdy się wzruszę na jakimś przedstawieniu. Ja nie wierzę mężczyznom, którzy płaczą. Jest to dla mnie podejrzane trochę. Jestem bardzo konserwatywny i lubię ten podział, że mężczyzna nie powinien płakać.

- Sprawiasz wrażenie mężczyzny z dystansem. Nie masz problemów z nawiązywaniem kontaktów z ludźmi?

- Osobom, które mnie nie znają, wydaję się kimś zarozumiałym. A ja po prostu mam taką urodę chmurną i buntowniczą. Ale jestem osobą, która bardzo dużo się śmieje. Nie jestem człowiekiem bystrym ani spostrzegawczym, ale mam siłę charakteru i wolę. I wiem, że jak coś zrozumiem w tym swoim tępym łbie, to potem jest bardzo trudno przekonać mnie do czegoś innego. Bardzo wolno się uczę, ale wydaje mi się, że na trwałe.

- Zatem łatwo wchodzisz w relacje z innymi. A jak to wygląda w momencie, gdy musisz odegrać scenę seksu przed kamerą?

- Nie lubię grać scen seksu, one są krępujące. Nie chcę wymieniać z kimś obcym płynów ustrojowych. Nie chciałbym grać śmiałych scen erotycznych.

- A masz jakieś nałogi?

- Moim nałogiem jest myślenie...

Michał Żebrowski (37 l.)

Urodził się w Warszawie 17 czerwca 1972 roku. Swoją przygodę z filmem zaczął w 1993 roku od roli w telewizyjnym thrillerze "Wynajmę pokój". Rozgłos przyniosła mu w 1999 roku rola Jana Skrzetuskiego w "Ogniem i mieczem". Jednak oprócz aktorskiej kariery Żebrowski odnalazł się w tworzeniu muzyki. Nagrał m.in. płytę "Lubię, kiedy kobieta".

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki