Nie zdążyłam powiedzieć, że go kocham

2009-01-03 3:00

Zofia Czernicka (60 l.) przeżyła swoją wielką i niepowtarzalną miłość. Niestety, jej ukochany Andrzej Żmuda 12 lat temu zginął w wypadku samochodowym. Dziennikarka zwierza się "Super Expressowi", że żałuje, iż nie zdążyła mu powiedzieć najważniejszego słowa - "kocham Cię"...

Dziś mam do siebie o to wielki żal, że w tej naszej relacji zabrakło tego słowa z mojej strony. Bo z przekory nigdy nie powiedziałam mu, że go kocham. On mnie tak bardzo kochał i okazywał to, że ja postanowiłam, iż nigdy mu tego samego nie powiem. Od czasu, kiedy go zabrakło, nauczyłam się mówić kocham bardzo często, jeśli tak czuję, żeby więcej nie znaleźć się w takiej sytuacji, że już będzie za późno.

Pamiętam, gdy go pierwszy raz zobaczyłam. Weszłam do telewizyjnej kawiarni Kaprys. On siedział tyłem w gronie samych gwiazd. A mój szef wskazał na Andrzeja i powiedział, że to jest człowiek, który będzie się mną opiekował. I się zaopiekował... On się nagle odwrócił i spojrzał na mnie, a ja widziałam lecące błyskawice. Zamurowało nas. To była miłość od pierwszego wejrzenia.

Ślubu nie zdążyliśmy wziąć, chociaż tak naprawdę wszystko było przygotowane. Bo ja długo nie rozwodziłam się z mężem, głównie ze względu na dzieci. Z Andrzejem byliśmy za krótko. Tak naprawdę takiego wspólnego życia to było tylko 3 lata, ale życia pełnego emocji, fantastycznego, kolorowego.

On był bardzo romantyczny, dbał o mnie. Nie musiałam nic robić. On nawet sprzątał i gotował. Co rano odwoził dzieci do szkoły, a wracając kupował białą różę, którą kładł mi na piersi i tak mnie budził na śniadanie. Codziennie pisał mi jakiś wiersz po polsku, angielsku, hiszpańsku. Jak w bajce. To był bardzo silny, emocjonalny związek, ale też i burzliwy. Bo Andrzej był bardzo zazdrosny.

Gdy zginął, to myślałam, że świat się skończył. Na szczęście miałam obok siebie bliskie osoby. Zaopiekował się mną mój były mąż i przyjaciel, który zorganizował mi wtedy życie, co pomogło mi przetrwać. Wywiózł mnie z Warszawy, żebym nie chodziła kilka razy dziennie na cmentarz. Zawiózł mnie do Gołdapi i powiedział, że tak długo tam będę, aż zacznę się uśmiechać. Ja niewiele pamiętam z tamtego okresu. Po paru miesiącach zaczęłam funkcjonować.

Zawsze się zastanawiałam, dlaczego to spotkało Andrzeja. Takiego mądrego, dobrego człowieka. Pogodziałam się z tym, choć czas nie zagoił ran. Dlaczego wielka miłość zawsze kończy się tragicznie? Nie ma wielkich miłości, które przetrwały. Takie są koleje losu, nawet literatura o tym mówi. Tak to sobie wytłumaczyłam. Wielka miłość nie ma prawa przetrwać, bo ona nie jest dana na zawsze...

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki