Zygmunt Chajzer: Wakacyjna miłość przetrwała lata

2011-08-08 4:00

Wakacje 1983 roku były dla Zygmunta Chajzera przełomowe. Podczas prowadzenia "Lata z radiem" poznał Dorotę, swoją przyszłą żonę. Startowała w konkursie "Miss Lata z radiem". - Piękna długonoga blondynka, w takiej mini, że wszystkim mężczyznom szczęka opadła. Wiedziałem, że będzie moja - tak dziś dziennikarz wspomina moment spotkania swojej małżonki

I choć o miłościach wakacyjnych mówi się, że są przelotne... to ta, która przydarzyła się Zygmuntowi Chajzerowi, trwa już prawie 30 lat. Teraz na wakacyjne romanse prezenter patrzy przez pryzmat własnego doświadczenia.

- Chyba nie ma reguły, że w wakacje spotkać nas może co najwyżej miłosna przygoda. Jest jak w każdym innym terminie. Albo stopniowo dwoje ludzi zaczyna się kochać, albo z czasem oddala się od siebie. My z Dorotką mieliśmy to szczęście, że od razu zaiskrzyło i trwa do dziś - zwierza się popularny dziennikarz i prezenter.

- W 1983 r. podczas prowadzonego przez pana "Lata z radiem" miała miejsce pierwsza edycja konkursu "Miss Lata z radiem"... No i podczas tej imprezy zdarzyło się coś, co zmieniło pana życie...

- Tak. Wtedy poznałem swoją przyszłą żonę, Dorotę. Była jedną z kandydatek w tym konkursie.

- Oczywiście wygrała, skoro pan był w jury?

- A nie, ale dostała nagrodę pocieszenia... w postaci męża, czyli mnie. Była jednak o krok od wygranej. Wciąż mam przed oczami, jak się pojawiła. Piękna, długonoga blondynka, w takiej mini, że wszystkim mężczyznom szczęka opadła. Wiedziałem, że będzie moja. Od razu coś między nami zaiskrzyło.

- Wakacyjne miłości to raczej niewinne flirty lub ogniste romanse. Sporadycznie zdarza się, że wytrzymują próbę czasu i przekształcają się w coś trwalszego. A tu, proszę, od razu zaiskrzyło i nie przestało iskrzyć, bo wciąż wyglądacie państwo na bardzo zakochanych...

- Chyba nie ma reguły, że wakacje to tylko przygoda. Albo coś się dzieje między dwojgiem, albo nie. My mieliśmy to szczęście, że zaiskrzyło.

- Podobno nie było łatwo. Dorota dość długo opierała się pana zalotom i nawet musiał pan uciekać się do wybiegów. Mam na myśli to zdarzenie z pralką, o którym pan kiedyś wspominał. Poszliście oboje na dyskotekę, a jak zagrali "Przeżyj to sam", już pan nie mógł wytrzymać. I powiedział, że natychmiast musicie iść do mieszkania pańskiej ciotki, bo tam pralka nie wyłączona i będzie potop...

- Ha, ha, istotnie, tak było. Takich zabiegów było więcej, bo Dorota to bardzo mądra kobieta. Już wtedy wiedziała, jak postępować z facetem.

- Niedawno widziałam was oboje w kawiarni. Wciąż wyglądaliście na zakochanych. A może to tak na pokaz. Gdyby jakiś fotoreporter się trafił w pobliżu?

- Ależ skąd, my tak na co dzień, naprawdę. Bo choć jesteśmy już dziadkami, to wciąż czujemy się młodo.

- Ta sielanka trwa nieprzer-wanie, czy czasem zdarza się wam pokłócić?

- Jasne, tak jest nawet w najbardziej kochających się związkach, drobne przejściowe burze tylko dodają uroku. Ja nie jestem taki łatwy w obsłudze, na jakiego wyglądam, np. czasami się obrażam. Moja mądra żona wie, że należy to spokojnie przeczekać, a potem jest już tylko lepiej.

- Kiedy brał pan udział w "Tańcu z gwiazdami" i w "Gwiazdy tańczą na lodzie", spędzał pan sporo czasu z pięknymi kobietami. Ba, jedną z nich zaprosił pan nawet na mecz siatkówki. I co na to żona?

- Wiedziała, że tańczę z myślą o niej. W ten sposób przecież mogłem popracować nad swoją formą. I chociaż nie zająłem żadnego z czołowych miejsc, to i tak dużo mi to dało.

- A co trzeba robić, żeby wakacyjne uczucie przetrwało długie lata? Ma pan jakąś receptę?

- Trzeba to uczucie pielęgnować i podgrzewać. Zwłaszcza w te chłodniejsze dni.

Zygmunt Chajzer

Dziennikarz radiowy i prezenter telewizyjny. Gospodarz licznych teleturniejów i programów rozrywkowych, m.in. "Idź na całość", "Moment prawdy", "Chwila prawdy". Jest zdobywcą dwóch Telekamer w kategorii rozrywka. Prywatnie mąż i ojciec trójki dzieci: Weroniki, Karoliny i Filipa

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki